Źródło: Archiwum prywatne Aliny Mleczko.
Flexi.pl rozmawia z dr. hab. Aliną Mleczko, artystką, saksofonistką, pedagożką o roli muzyki w jej życiu, która wybrzmiewając dźwiękami saksofonu, wcale nie pozostaje „życiową solistką”. Świetnie współbrzmi z doświadczeniem, poczuciem kobiecości, które wraz z wiekiem nabiera wysublimowanego smaku i dojrzałości (ta ułatwia wartościowe wybory).
Dlaczego rozwój w wieku Flexi jest tak istotny i jak ważne są życiowy spokój, ale też sięganie do źródeł marzeń i pasji? Jak radzić sobie z presją i stresem, i zaprzyjaźnić się z publicznością, by porwać ją podczas występów? Czy będąc liderką i grając „pierwsze skrzypce”, można współpracować z innymi oraz skutecznie edukować, wierząc w wartość swojej pracy? Od klasyki, poprzez nowoczesność, jazz, ethno aż do pasji, którą wyznaczają dźwięki tanga — zapraszamy na wywiad o sile talentu, młodości w dojrzałości i metryce, która może poszerzać perspektywę.
Fot. Aleksandra Mleczko. Źródło: Archiwum prywatne Aliny Mleczko.
Flexi.pl: Alina Mleczko nie marzyła o saksofonie, a jednak jako pierwsza kobieta ukończyła (z najwyższą oceną) klasę saksofonu Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, zdobyła prestiż i uznanie, koncertując w wielu krajach świata. Co zaważyło: siła przyciągania saksofonu czy siła przyciągania muzyki po prostu?
Alina Mleczko: Zaważyła miłość do muzyki. Jako dziecko trafiłam do szkoły muzycznej w Lublińcu, gdzie się urodziłam. Uczyłam się gry na skrzypcach i fortepianie, następnie moim marzeniem było, aby dostać się do prestiżowej wówczas szkoły, którą było Liceum Muzyczne im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Udało się. Znalazłam się w tej samej szkole, którą kończył Krystian Zimerman i wiele muzycznych osobowości. Wielu przedmiotów uczyli mnie Ci sami nauczyciele. Miałam poczucie, że znalazłam się w wyjątkowym miejscu, otoczona aurą osiągnięć wybitnych artystów. Było to tyleż samo motywujące, co stresujące. Poddawani ciągłym porównaniom, a także presji osiągania najlepszych wyników, wygrywania konkursów itd., większość z nas ciężko pracowała. Ćwiczenie na instrumencie 4,5 godzin dziennie a w weekendy nawet do 7 godzin, było normą. Mieliśmy jednak wybitne wzorce. Myślę, że wybór saksofonu i porzucenie skrzypiec były próbą sprostania tym wymaganiom. Uzasadnieniem dla mnie samej faktu, że zasługuję na bycie w tej szkole. Saksofon nie był wtedy bardzo popularnym instrumentem, a zwłaszcza nie grały na nim dziewczyny. Można powiedzieć, że znalazłam swoją niszę na przetrwanie. Niewiele wiedziałam wtedy o saksofonie, miałam 13 lat. Dopiero potem zaczęłam interesować się muzyką jazzową, bez której saksofon nie byłby tak popularny. Dużą rolę odegrał również fakt, że mieszkałam w domu studenta Parnas. Mieszkali tam również studenci wydziału jazzu i muzyki rozrywkowej. W tym czasie był to jedyny taki wydział w Polsce. Z podziwem obserwowałam starszych kolegów i ich poczynania. Jako bardzo młoda osoba nasiąkałam atmosferą muzyki jazzowej, niekończącymi się rozmowami ze spotkanymi przypadkiem na schodach artystami (starszymi kolegami). Zaczęłam interesować się nie tyle saksofonem, ile zjawiskami w muzyce, gatunkami, osobowościami muzycznymi. Słuchałam bardzo dużo różnorodnej muzyki. Wymienialiśmy się nagraniami lub przegrywaliśmy z radia, chodziłam na wiele koncertów, urywając się czasem ze szkoły jak np. na festiwal Jazz Jamboree do Warszawy z koleżanką w wieku 14 lat. Do dziś pamiętam koncert Milesa Davisa w Sali Kongresowej, którego zahipnotyzowana słuchałam z drugiego balkonu, siedząc na schodach. Dziś jestem muzykiem. Wtedy byłam „Janko Muzykantem”, który szuka sposobu, aby zostać muzykiem.
Flexi.pl: Jako dr. hab. sztuk muzycznych, wykładowczyni prestiżowych kursów, dydaktyk współpracuje Pani w zespołach mieszanych, międzypokoleniowych. W tym kontekście, co wyborniej smakuje: sukces własny czy sukces uczniów?
Alina Mleczko: Bardzo wcześnie, bo na drugim roku studiów, zaczęłam uczyć. Ta działalność nieprzerwanie daje mi ogrom satysfakcji, mimo że przez lata zmieniły się nieco priorytety. Obecnie kładzie się w szkołach duży nacisk na rozwój w kierunku konkursów, kształcenia solistów dysponujących ogromną techniką. Mam wrażenie, że kształcenie muzyka ma sens tylko dla najsilniejszych jednostek. Słabsze, a są to często także te bardzo wrażliwe osoby, odpadają, jeśli nie trafią na odpowiedniego pedagoga. Znam bardzo wielu genialnych nauczycieli z poczuciem misji i z pasją, dla których ważne jest indywidualne podejście do utalentowanej młodej osoby. Popieram i staram się być takim pedagogiem. Sukcesem każdego ucznia czy studenta jest, kiedy znajduje własną muzyczną drogę, nie traci miłości do muzyki, a w końcu może żyć z tego zawodu. Z tego, co mi wiadomo, wszyscy moi absolwenci z UMFC, pozostają w zawodzie i to, biorąc pod uwagę kilkanaście lat pracy, jest sukces własny i uczniów.
Sukcesem własnym nazwałabym także nie samo to, że nagrałam wiele płyt i zagrałam wiele koncertów. Płytę dziś może nagrać prawie każdy, ale to, że wciąż się rozwijam, jestem na estradzie, mam kolejne plany.
Flexi.pl: Saksofon pozostaje środkiem wyrazu dla repertuaru klasycznego i nowoczesnego. „Przemawia” też jazzem, ethno. Jak postrzega Pani ten rozwój i czy wiek jakoś determinuje wybory?
Alina Mleczko: To prawda, saksofon jest środkiem wyrazu dla repertuaru klasycznego, który się nieustannie bardzo rozwija. Zwłaszcza w ostatnim 20-, 30-leciu. Jak już wspominałam, kształcimy dziś bardzo sprawnych saksofonistów. Bardzo się z tego cieszę. Zupełnie inaczej wyglądało to 30 lat temu, kiedy zaczynałam. Niewątpliwie repertuar klasyczny ogromnie się rozwinął. Powstały dziesiątki fantastycznych nowych kompozycji. 30 lat to długo, ale nie aż tak długo, jeśli mówić o literaturze, która niewątpliwie zostanie zweryfikowana przez kolejne pokolenia. Nawiązując do drugiej części pytania, jazz dla saksofonu był pierwszym gatunkiem, który saksofon szeroko spopularyzował. W muzyce ethno, wydaje mi się, że saksofon jest dobrym łącznikiem pomiędzy tradycją a współczesnością. W porównaniu z innymi instrumentami jest młodym wynalazkiem o niezwykle plastycznym brzmieniu. Dobrze łączy się z większością instrumentów, jeśli wykorzysta się jego brzmieniowy potencjał. Zatem w muzyce ethno szeroko pojętej jest mile widziany.
Stereotyp dotyczący wieku. Moim zdaniem dotyczy także mężczyzn. Stereotyp. Wydaje się, że kobieta w pewnym wieku nie powinna robić pewnych rzeczy. Jako saksofonistka, kobieta grająca intensywnie, koncertująca solistka na instrumencie dętym, który jest instrumentem wysiłkowym, odczuwam potrzebę „wyluzowania”, odpuszczenia sobie i np. istniejącej w mediach, bardzo odczuwalnej presji, co do wyglądu. Oczywiście, że zależy mi na dobrym wizerunku, ale fizyczność podczas gry, mimika twarzy, oddech, praca mięśni brzucha — to wszystko nie pomaga kobiecie w prezentacji. Trzeba mieć spory dystans do siebie i dużą akceptację. Nie jest łatwo wyglądać dobrze w tej pracy. To, co jest moim zdaniem najważniejsze i im jestem starsza, tym bardziej to widzę, to znalezienie takiego własnego wizerunku, który pozwoli mi nadal spełniać się jako artystce. Myślę, że nie wiek determinuje wybory a doświadczenie, wiedza i dorobek artystyczny. To dotyczy kobiet i mężczyzn.
Jeśli nie będę grać np. rapu (choć ten akurat lubię), disco czy któregokolwiek ze współczesnych gatunków, to nie z powodu wieku, tylko ponieważ nie jest to dla mnie już interesujące. Coś, co młody artysta dziś odkrywa dla siebie, ja już dawno odkryłam i wyczerpałam, jeśli było mi potrzebne. Na tym polega dojrzałość. Koncentruję się na swojej pracy, na swoich marzeniach, na swoich inspiracjach i na tym, co chcę przekazywać jako artystka światu w tym momencie, czerpiąc z doświadczenia i aktualnych doznań. W tym wieku można już mieć szerszą perspektywę. Bardzo wielu rzeczy już spróbowałam, inne zrobiłam do końca. Moje muzyczne wybory podejmowane są o wiele bardziej dojrzale niż kiedyś.
Źródło: Archiwum prywatne Aliny Mleczko.
Flexi.pl: Koncerty, recitale, trasy, występy, monodramy, spektakle, edukacja — jak realizując tak wiele ról, zadbać o swój wewnętrzny spokój?
Alina Mleczko: To bardzo ważne i trudne pytanie. Właściwe na moim etapie życia. O spokój wewnętrzny jest coraz trudniej. Z jednej strony jesteśmy w pełni sił, nadal piękne, mamy dużo energii i wciąż oczekuje się od nas tak intensywnych działań, jak kiedyś. Natomiast nasze priorytety ulegają powoli przebudowie. Nie chcemy już tracić czasu na sprawy, które dla nas nie są już ważne. Natomiast w pracy zawodowej, zwłaszcza pedagogicznej, podlegamy ciągłej weryfikacji. Oczekuje się od nas ciągłego „wykazywania”. To najbardziej zaburza mój spokój, ponieważ wkładając całą wiedzę i serce w to, co robię, jednocześnie cenię sobie niezależność. Pracuję jako nauczyciel od 20 roku życia. Na profesjonalnej scenie stanęłam w wieku 18 lat. W końcu coraz bardziej staję się asertywna. Odmawiam wielu propozycji działań, co do których uważam, że nie służą mojemu rozwojowi. Ważne są dla mnie moje projekty, działania artystyczne i to, co mając doświadczenie, mogę wnieść dla siebie i zainteresowanych. Staram się znajdować czas dla pasji np. tańca-tango. Zwłaszcza że mój ostatni projekt oparty jest na pieśniach — tangach Carlosa Gardela.
Flexi.pl: Portal Flexi.pl podkreśla, że nie PESEL odpowiada za aktywność jednostki. Jednak obserwujemy zjawiska wykluczenia związanego z wiekiem. Branża muzyczna zmaga się z nimi?
Alina Mleczko: Kobiety, osiągając wiek 50 lat, a nawet często wcześniej, zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, kim są, jak wiele osiągnęły i jak wiele jeszcze mogą osiągnąć. Kobiety w tym wieku podejmują nowe wyzwania. Jesteśmy bardziej świadome siebie i najczęściej posiadamy jakąś stabilizację życiową. Jest to genialny moment na to, żeby się realizować. Nie chcę myśleć o sobie w kategoriach, że coś / ktoś / z czegoś mnie wyklucza. Nie jest to kwestia wykluczenia, tylko tego, że przychodzą kolejne pokolenia młodych ludzi, którzy nie zawsze mają odpowiedni szacunek i świadomość tego, co mamy do zaproponowania. Aktualny wciąż kult młodości, robienia szybkiej kariery, często bez względu na wszystko, jest przerażający. Co prawda, obserwuję także środowiska młodych artystycznie uzdolnionych osób, które są bardzo otwarte na współczesny świat, mające dużo większe możliwości realizacji, wspaniałe młode osoby, świadome siebie i pełne empatii.
Powinnam jednak wspomnieć o zjawiskach wykluczenia w pewnych obszarach np. pracy w zespołach z przewagą mężczyzn (niestety to się zdarza) lub zwykłą konkurencję. Owszem nikt nie ma takiego obowiązku, żeby mnie zatrudniać, ale spotykam się z takim zjawiskiem bardziej jako kobieta w ogóle niż 50-letnia kobieta. Uwielbiam męską energię, poza wszystkim.
Flexi.pl: Solo czy w zespole — gdzie bardziej wybrzmiewa muzyczna tożsamość Aliny Mleczko?
Alina Mleczko: W moim przypadku solo w otoczeniu i wsparciu znakomitych muzyków, i ludzi, którymi się otaczam. Jestem numerologiczną jedynką. Jeśli ktoś wierzy w takie rzeczy. Przez lata źle się z tym czułam, że jestem osobą, która musi / chce inspirować innych do działania. Zazwyczaj to ja organizowałam zespoły, w których grałam, rzucałam pomysłami. Wiele udało się zrealizować a innych nie. Tak wygląda życie. Wcale nie było mi z tym dobrze. Przypominam sobie, jak dużą radość sprawiało mi każde zaproszenie do projektu, którym kierował ktoś inny. Jestem z charakteru liderem, co nie znaczy, że nie umiem współpracować w grupie, absolutnie potrafię i robię to całe życie. Niemniej najczęściej proponuję, wymyślam, stwarzam powody do tego, aby te grupy czy projekty tworzyć, integrować, współpracować z innymi artystami. Tak powstały wszystkie moje płyty. Nie wiem, czy mi się to podoba, ale takie mam doświadczenie.
Flexi.pl: Praca czy pasja — czego jest więcej w Pani dorobku artystycznym?
Alina Mleczko: Na pewno pasja, bo bez muzyki nie mogę żyć. Nagrania, artyści, których cenię, muzyka, którą tworzą — to jest to, co potrafi mnie wyciągnąć z każdej „depresji”, z każdego złego nastroju. Bez tego zapadam się, nie istnieję. Jednak praca jest podstawą. Jako prowadząca dwie klasy saksofonu (na UMFC i w szkole II st.), a także, koncertujący muzyk, niejednokrotnie brakuje mi przestrzeni na pracę nad własnym rozwojem. Łączenie tych obowiązków wymaga ogromnej siły, determinacji, konsekwencji. Wychowana na Śląsku, rozumiem te pojęcia doskonale. Na mój dorobek składają się na pewno praca i konsekwencja, ale także, bez fałszywej skromności, mogę powiedzieć talent. Wiadomo, że rodzimy się z pewnymi predyspozycjami. Istotne jest to, aby dzięki m.in. pracy, dobrze je wykorzystywać. Mówiłyśmy wcześniej o spokoju wewnętrznym, bardzo potrzebnym, aby rozwijać swoje pasje. Kiedy dobrze się czuję, mam energię i motywację. Dbanie o siebie, harmonię wewnętrzną i spokój są więc bardzo ważne.
Flexi.pl: Grając koncerty w różnych częściach świata, m.in. w Anglii, Francji, Niemczech, Danii, Czechach, Ukrainie, a także w USA, ma się okazję doświadczyć odbioru utworów od zróżnicowanej publiczności, zarówno pod względem kultury czy wieku. Jaki to ma wpływ na twórczość?
Alina Mleczko: Twórczość artysty zazwyczaj jest jego bardzo osobistą sprawą. Podróże, kontakt z innymi kulturami oczywiście niosą ze sobą ogromne inspiracje. Moim zdaniem artysta to człowiek, który obserwuje i wyciąga wnioski, który potrafi wydobywać z innych kultur ich bogactwo. Zazwyczaj bardzo otwarty na to, co nowe i inne. Podróże, występy na żywo dają zawsze ogromną energię. Chyba każdy, kto ma do tego predyspozycje, jeśli raz spróbował, nigdy więcej bez tego nie będzie szczęśliwy. Koncerty, gdziekolwiek by się odbywały, uzależniają, ale też dodają skrzydeł. Publiczność nie zawsze jest taka sama. Wręcz zaryzykuję stwierdzenie, że za każdym razem jest trochę inna. Z powodu miejsca, rangi koncertu, specyfiki wydarzenia, a nawet ceny biletu. Czasem jest przyjazna, ale zawsze wymagająca. Stając przed nią, wyczuwam, „z czym mam do czynienia”.
Grałam kiedyś koncert dla bodaj 4 tys. osób w Niemczech. Koncert symfoniczny, który odbywał się na hipodromie. To była jakaś wielka uroczystość dla elitarnej, bardzo dobrze sytuowanej publiczności. Wykonywałam Tango-Suitę (autorskie opracowanie wybranych utworów) Astora Piazzolli na saksofony i Orkiestrę Symfoniczną. Pomiędzy sceną a widownią była duża przestrzeń, co powodowało dodatkowy dystans w nawiązaniu kontaktu z publicznością. Tuż przed wyjściem na scenę, dyrygent nie omieszkał wypowiedzieć do mnie zdania, które chyba miało mi dodać otuchy, tymczasem stało się obciążeniem odpowiedzialnością za powodzenie koncertu, mianowicie: „Pamiętaj, zatrudniłem Cię, żebyś porwała tę publiczność”. Zatem, co mogłam zrobić? Odetchnęłam z wielką ulgą, kiedy te kilka tysięcy osób zgotowało mi owację na stojąco.
Flexi.pl: „Człowiek, który w wieku pięćdziesięciu lat widzi świat tak samo, jak widział go mając dwadzieścia lat, zmarnował trzydzieści lat życia” (Muhammad Ali) – jaki jest obraz tego świata? Może to dźwięki ulubionego utworu?
Alina Mleczko:
Chciałabym powiedzieć, że człowiek, który w wieku pięćdziesięciu lat postrzega świat tak samo, jak widział go, mając dwadzieścia, to człowiek szczęśliwy. Mam tu na myśli wierność ideałom, nieustannej pasji i chęci realizacji. Oczywiście, nie da się zupełnie tak samo postrzegać tego świata w wieku 50 lat, ponieważ nie ma szansy, żeby nie mieć doświadczeń życiowych. Ważne, aby zachować w sobie młodość i energię. Pamiętać o ideałach i marzeniach.
Znam takich artystów, którzy trochę pozostali w tamtym czasie. Nie oceniam z założenia, bo każdy z nas ma inne doświadczenia. Bywa, że są to osoby, które nie radzą sobie w życiu codziennym. Nierzadko są to wspaniali ludzie, którzy w jakiś sposób bronili się przed osiągnięciem dojrzałości. A może czegoś zabrakło, aby tę dojrzałość osiągnąć. To skomplikowane, a ja nie jestem psychologiem. Ważne, aby zachować balans pomiędzy codziennością i wszystkim, co ze sobą niesie, a pracą artystyczną. Umiejętności zachowania równowagi uczymy się przez całe życie. Natomiast stan ducha niech by pozostał w wieku lat 20, wtedy mogą wyjść z tego cudowne rzeczy.
Dziękujemy za rozmowę!
Wywiad zrealizowany przez Flexi.pl – portal pracy i aktywności dla osób 50, 60, 70 i więcej plus
we współpracy z Serwisem Kobieta50plus.pl
*„Misją serwisu społecznościowego kobieta50plus.pl jest przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na wiek i płeć, przeciwstawienie się wykluczeniu społecznemu, odkłamanie stereotypów przypisanych dojrzałym kobietom, zmiana wizerunku kobiety przed i po pięćdziesiątce, propagowanie aktywnego stylu życia. Pokazujemy piękno i uroki życia przed i po pięćdziesiątce, nowe szanse pojawiające się wraz z dojrzałością. Aktywny styl życia jest w zasięgu ręki każdej dojrzałej kobiety. W naszym serwisie społecznościowym kobiety same tworzą najważniejsze dla siebie tematy i zagadnienia, wymieniają się doświadczeniem, zadają nurtujące je pytania, realizują się zawodowo i twórczo, spełniają swoje marzenia”.
Rozmowę z ramienia Flexi.pl przeprowadziła Beata Ryba, marketing director.
Sprawdź też inne wywiady z cyklu „Kobiecość jest Flexi”!