Jola przez 30 lat pracowała na managerskim stanowisku w bankowości. Gdy przeszła na emeryturę, szybko stwierdziła, że siedzenie w domu nie jest dla niej. Była chętna na nowe zajęcia. W Józefowie, gdzie mieszka, budowano wtedy nową restaurację McDonald’s. Jola wysłała życiorys i dostała zaproszenie na rozmowę! Dziś pracuje jako managerka McCafe.
Jak przebiegała Twoja rozmowa rekrutacyjna?
Była bardzo profesjonalna! Rozmówczynie zdziwiły się moją kandydaturą, bo przez 30 lat pracowałam w banku na stanowisku managerskim. Pytały, skąd moje zainteresowanie McDonald’s. Powiedziałam, że jestem dyspozycyjna, aktywna i chciałabym się jeszcze czegoś nauczyć. Najwyraźniej się spodobałam, bo już tego samego dnia dostałam telefon i propozycję pracy! Wdrażałam się w restauracji w Starej Miłosnej, bo McDonald’s w Józefowie był jeszcze w budowie.
Jak wyglądały początki?
W ciągu trzech dni zapoznałam się ze wszystkimi stanowiskami pracy i managerka zapytała mnie o wrażenia. Nie byłam pewna, czy to dobra droga, ale pomyślałam: „Powiedziałam A, mówię B, wchodzę w to”! Szkoliłam się ponad miesiąc, bywało ciężko. Po trzech latach szczerze się podziwiam, że się wtedy nie poddałam, ale może to kwestia wieku i cecha pokolenia, z którego jestem. Gastronomia to przecież totalnie nie moja bajka!
Do sprawy podeszłam poważnie, poprosiłam o materiały edukacyjne w wersji papierowej, bo uczenie w biegu, na tablecie, nie jest dla mnie. A ja miałam silne poczucie odpowiedzialności, byłam gotowa, żeby szkolić się w domu i studiować burgery. Wydaje mi się, że takim podejściem zaimponowałam młodszym kolegom i koleżankom. Ludzie w pracy zobaczyli też, że biegle mówię po angielsku, a chyba się tego po mnie nie spodziewali. Zaczęli mnie prosić, żebym tłumaczyła i pomagała dogadywać się z anglojęzycznymi pracownikami.
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia zorganizowaliśmy spotkanie pracownicze. Byłam w szoku i myślałam, że odpowiada za nie profesjonalna firma! Szefowa zakasała rękawy i szykowaliśmy wszystko ramię w ramię! Poczułam się na swoim! Podczas spotkania pomagałam w tłumaczeniu na język polski opowieści o zwyczajach świątecznych w innych krajach. Lubię to wspomnienie!
Jak potoczyła się Twoja kariera w McDonald’s?
Startowałam na zastępczynię kierownika restauracji, ale z perspektywy czasu cieszę się, że tak się nie stało. Nie czułabym się dobrze w takiej roli. To bardzo odpowiedzialna praca! Podziwiam kierowników, na tym stanowisku trzeba mieć ogromną wiedzę, jak zarządzać restauracją, i zespołem. Równolegle dostałam propozycję awansu na managerkę McCafe. Od początku odnalazłam się w tej roli, to moje miejsce w McDonald’s. Uczę się dużo od młodzieży, a jednocześnie mam nadzieję, że oni też uczą się ode mnie. Staram się pokazywać dobre praktyki, promować kulturalne zachowania i tolerancję, a także dbać o poziom dyskusji. Spędzamy ze sobą wiele godzin, musimy umieć się komunikować. Są dni lepsze, są dni gorsze, są goście uprzejmi, są nieuprzejmi. Nie musimy się kochać i przyjaźnić, ale musimy być partnerami i się szanować.
Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję o rozpoczęciu pracy w McDonald’s?
W Maku mijają mi 3 lata i nie żałuję tej decyzji! Dużym atutem jest bliskość restauracji od domu, nie podjęłabym się pracy w Warszawie i codziennych dojazdów, przerabiałam to już przez wiele lat. Do tej pracy podchodzę profesjonalnie, ale jednak na luzie, bo wiem, że w każdej chwili mogę odejść, chociaż nie zamierzam! Praca sprawia mi satysfakcję, a szczególnie lubię obecność młodych ludzi. Napędzają mnie do działania.
Jakie różnice widzisz w pracy ludzi 60+, a tych bardzo młodych?
Młodzież przychodzi i odchodzi. Młodzi ludzie nie czują się tak związani z pracą, jak osoby w moim wieku. Ja na przykład nigdy nie wzięłam urlopu na żądanie. Oczywiście każdemu może wypaść bardzo trudna sprawa życiowa, ale mam wrażenie, że młodzież traktuje urlop na żądanie jak codzienność. Nawet podczas pandemii, gdy byłam zwolniona z obowiązku pracy, chciałam pomagać. Dzwoniłam, interesowałam się zespołem i tym, co się dzieje w restauracji. Gdy było to możliwe, wpadałam do pracy z serniczkiem. Jestem z innego pokolenia, a ludzie są różni i pochodzą z różnych środowisk.
Chcę jednak podkreślić, że jest też wiele młodych osób, które bardzo podziwiam. To ambitni ludzie, którzy nie mają żadnej pomocy od rodziców, muszą się sami utrzymać, wynająć mieszkanie i zatroszczyć o swój los. Nie jest im łatwo! Widzę też wiele pięknych historii związanych z rozwojem. Mam młodego kolegę, który zaczynał od pracownika restauracji, a dziś jest managerem i wiem, że przed nim kolejne szanse awansu.
Bankowość i McDonald’s – są jakieś podobieństwa?
Jest ich więcej, niż nam się wydaje! W obydwu miejscach pracujemy z ludźmi. W banku jest to praca z klientem, a w McDonald’s z gościem. Żeby wykonywać tę pracę, trzeba ją lubić. Jeśli nie lubisz koszuli, nie możesz pracować w banku, jeśli nie lubisz ludzi, nie możesz pracować w Maku. Trzeba być tolerancyjnym, cierpliwym i mieć świadomość, że nie każdy gość jest uprzejmy. W banku pracowałam z wymagającymi, strategicznymi klientami. Tę pracę trzeba kochać. Te dwa obszary łączą też szkolenia i możliwość nieustannego rozwoju.
Doświadczenie pracy w banku przydało mi się w Maku. Konieczność spełniania procedur i standardów, dyscyplina i odpowiedzialność to pojęcia łączące obie branże. Słyszę czasem, jak pracownicy denerwują się liczbą procedur, które obowiązują w Maku. Dla mnie to niepojęte, bo właśnie te zasady sprawiają, że oferujemy taką jakość!
Ciekawe spostrzeżenie. Co jeszcze udało Ci się zaobserwować w pracy?
Dobre słowo nic nie kosztuje! Ja zawsze na koniec zmiany mówię: „dziękuję”, „dobranoc”, „do zobaczenia”, wysyłam też pracownikom wirtualne kudosy (pochwały) za ich dobrą pracę. Dużą wagę przywiązuję do kultury doceniania. I to nie tylko pracowników na pierwszej linii, ale każdego kto dobrze wykonuje swoje obowiązki - ludzi dbających o porządek, czy przyjmujących towar. Dobre słowo otwiera niejedne drzwi!
Ewentualne spory wyjaśniam od razu, nie pozwalam na to, żeby zalegały niedopowiedzenia. U mnie nie ma miejsca na nieszczerość i niesnaski, bo one narastają i rzutują na atmosferę całego zespołu. Nic nie zastąpi rozmowy w cztery oczy.
Najgorsze są złe nawyki i źle przekazana wiedza, dlatego szczególną uwagę zwracam na wdrażanie nowych pracowników. Sama rozpoczynając pracę w Maku, non stop o coś dopytywałam i zależało mi, żeby dowiedzieć się możliwie najwięcej, bo wiedziałam, że to mi doda pewności i pozwoli dobrze wykonywać obowiązki. Prosiłam o wsparcie i korzystałam ze szkoleń.
A co lubisz robić w wolnym czasie?
Uwielbiam jeździć na rowerze i chodzić z kijkami! Moją pasją są też wyjazdy nad polskie morze, dwa razy do roku jeżdżę do Jastrzębiej Góry i ładuję akumulatory. Lubię też chodzić na basen, jeździć rowerem, a zimą na nartach.