Fala uchodźców wojennych z Ukrainy to przede wszystkim wyzwanie humanitarne, logistyczne i społeczne. Także i ekonomiczne. Spośród ponad 2,6 miliona uciekinierów, którzy przekroczyli polską granicę, część pojechała dalej za Zachód, a już kilkaset tysięcy wróciło do Ukrainy. Szacuje się, że po wszystkich ruchach migracyjnych, w Polsce na dłuższy czas może zostać około 1 miliona Ukraińców z tej nowej fali emigracyjnej, z czego wielu z nich na stałe.
Nowi pracownicy na polskim rynku pracy
Co ciekawe, 2/3 dorosłych uciekinierów ma wyższe wykształcenie, a przed wojną często pracowało w zawodach, które w Polsce uchodzą za deficytowe. A to wielka szansa dla naszego rynku pracy, który ze względu na demografię, boryka się z brakiem rąk do pracy i ta tendencja będzie się nasilała. Coraz więcej Ukraińców zaczyna tymczasową lub regularną pracę w naszych firmach i organizacjach. A zatem otrzymują wynagrodzenie, ale i płacą podatki i ZUS. Nadpodaż pań z Ukrainy oraz częściowy odpływ panów z tego kraju, którzy pochodzą z wcześniejszych fal emigracji zarobkowych, a zdecydowali się na powrót, by bronić swojej ojczyzny, powodują dodatkowe wyzwania. Chodzi o potrzebę reorientacji w zawodach uważanych dotąd za typowo męskie. Coraz mniej dziwi nas obecność pań na budowach, szczególnie w tzw. „wykończeniówce”, w zawodach kierowców oraz motorniczych. Cały czas na rozwiązania czeka sektor edukacji oraz opieki medycznej, gdyż mamy do dyspozycji niemal gotowych pracowników z kwalifikacjami i doświadczeniem w tych zawodach, ale nie ma odpowiednich przepisów i rozwiązań dla szybszej ścieżki dostępu Ukraińców do tych zawodów. Barierą jest także znajomość języka polskiego, ale tu widać znaczące postępy. Nowi pracownicy to wsparcie polskiego rynku pracy w dłuższej perspektywie. Według ostatnich badań, kilka procent z nich to osoby dotąd zajmujące stanowiska kierownicze, kilkanaście procent z uchodźców pracowało do niedawna na stanowiskach wysoko wyspecjalizowanych, kilkanaście procent pracowało w oświacie, tyleż samo w sektorze usług oraz handlu, a tylko kilka procent na stanowiskach robotniczych. Mimo tego, wielu z nich w Polsce podejmuje się prac niezwiązanych z ich dotychczasowym zawodem, często znacząco poniżej kwalifikacji. Miejmy nadzieję, że to okres przejściowy i z czasem uda się pozyskać osoby z wyższymi kompetencjami zawodowymi do prac bardziej zbliżonych do ich kompetencji. To także wielkie wyzwanie i wielka szansa dla nich, ale i dla naszych firm w Polsce.
Możliwy scenariusz dla rynku pracy
Zakładając, że wojna w Ukrainie zakończy się w perspektywie paru miesięcy lub chociaż nie będzie znacząco destrukcyjnie wpływać na losy Ukrainy, część Ukraińców w najnowszej fali uchodźczej zostanie w Polsce – głównie kobiety z dziećmi. Po wojnie wróci także część emigrantów zarobkowych z Ukrainy. W perspektywie kilku lat oznaczać to będzie przyrost kilkuset tysięcy pracowników na rynku pracy. Zarabiających, płacących podatki i ZUS, w tym składki emerytalne. Oznaczać to będzie dopływ środków do budżetu i funduszu emerytalnego ZUS. A mówiąc wprost – więcej środków na nasze emerytury. Na emerytury wypłacane nie za kilkadziesiąt lat tym płacącym składki obecnie, ale na emerytury obecnych emerytów i tych, którzy przejdą na nie w najbliższych latach.
Dzieci ukraińskich uchodźców wkrótce zasilą nasz rynek pracy
Obecnie mało, kto nad tym się zastanawia, ale w sytuacji gdy kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy dzieci z Ukrainy zostanie ze swoimi mamami w Polsce na dłużej, rośnie szansa na to, że w perspektywie kolejnych lat osiedlą się w naszym kraju na stałe. Szybciej uczą się języka polskiego, część z nich nawiąże znajomości czy przyjaźnie z polskimi rówieśnikami. W perspektywie kilku czy kilkunastu lat, ci młodzi emigranci mogą nieco „zasypać” lukę demograficzną w polskim systemie edukacji i potem na rynku pracy. Będzie po prostu więcej osób na rynku, po które będą mogły sięgać firmy czy instytucje. A więc w perspektywie średniookresowej będzie więcej płatników podatków i składek ZUS. A zatem w perspektywie kilkunastu i kilkudziesięciu lat więcej środków będzie płynęło w stronę emerytów, oczekujących wtedy wsparcia ze strony państwa. Odmłodzenie struktury demograficznej Polski, to także większe zdolności reprodukcyjne nowych pokoleń. Czy nie za daleko sięgamy naszą wyobraźnią? To tylko możliwe scenariusze rozwoju sytuacji. Z dzisiejszej jednak perspektywy wydają się one wysoce prawdopodobne.
Podsumujmy:
- Więcej pracowników z Ukrainy to szansa na zmniejszenie luki braku rąk do pracy na polskim rynku pracy oraz więcej składek ZUS, finansujących, m.in. nasze emerytury.
- Więcej dzieci z Ukrainy, które zdecydują się zostać dłużej w Polsce, to opcja a na odmłodzenie struktury demograficznej w naszym kraju, a w średniej perspektywie, to szansa na więcej zasobów pracowniczych na rynku pracy i docelowo także więcej środków na emerytury Polaków w perspektywie kilkunastu czy kilkudziesięciu lat.