Fot. Monika Bajkowska. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
O niezwykłej pasji do odkrywania świata, odległych, egzotycznych zakątków, która owocuje twórczością pisarską i dała szansę, by odkryć tę najważniejszą z prawd o człowieku i jednostce, najważniejszej, tak samo ważnej i istotnej, i nieróżniącej się od siebie, niezależnie od szerokości geograficznej, otoczenia społecznego czy ekonomicznego czy drzemiących w nim aspiracji.
Dlaczego to osobowość (która zawsze pragnęła więcej, szukając swoich dróg w świecie, który podlega zmianom, bywał szary jak PRL-owska rzeczywistość) wraz z niezwykłą determinacją pozostają kluczowe dla rozwoju?
Jak łącząc wiele ról, od pracownika muzeum, fotografki, historyka, pisarki, mecenaski i założycielki fundacji, przekraczać swoje bariery? Zobacz historię o miłości do życia, miłości w życiu i pragnieniach, które motywują, aby realizować rozmaite projekty: wystawy, koncerty, spotkania i działania międzypokoleniowe, owocem których jest „Odzyskanie z niepamięci”. Flexi.pl, ukazując niezwykłe działania kobiet z Pokolenia Flexi, zaprasza na spotkanie z Elżbietą Sęczykowską, w którym wybrzmiewają afirmacja życia, przyrody i aktywność wolna od jakichkolwiek cezur wiekowych, uparcie otwarta na świat i człowieka. Od Warmii i Mazur, po daleką Azję. Poznaj tę opowieść!
Fot. Monika Bajkowska. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Czy marzenia, aspiracje i potrzeby zmieniają się wraz z wiekiem?
Elżbieta Sęczykowska: Wiek nie ma tu wielkiego znaczenia, bowiem to osobowość człowieka sprawia, w jakim stopniu jesteśmy ciekawi świata, zjawisk czy też relacji z innymi ludźmi, którzy zawsze wnoszą wiele w nasze życie. Stąd też biorą się rozmaite inspiracje, fascynacje, zachwyty, wyobrażenia… Bez marzeń i aspiracji do ich realizacji nic się nie wydarzy albo zawsze będziemy skazani na przypadek lub inicjatywę innych. Tak więc to właśnie osobista wewnętrzna potrzeba sprawczości jest rzeczywistym źródłem naszych małych czy też wielkich sukcesów.
Chiny – Yangshuo. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Miłość do mężczyzny i miłość do Dalekiego Wschodu obudziły się w Pani jako efekt niejako cudownych splotów wydarzeń. Przeznaczenie czy poczucie sprawczości – co rządzi życiem Elżbiety Sęczykowskiej – artystki, fotografki, pisarki, wydawczyni, mecenaski?
Elżbieta Sęczykowska: I jedno i drugie, wszak jak wspomniałam wcześniej, wszelkie działania zazwyczaj biorą swój początek z marzeń, wyobraźni oraz budujących się przez całe życie, od samego dzieciństwa wewnętrznych potrzeb. Dopiero życie weryfikuje je często, jednak właśnie ta osobista siła i determinacja zazwyczaj sprawiają, że nawet po latach wracamy do swoich dawnych zamierzeń, których nie udało zrealizować się wcześniej, na przykład z powodów rodzinnych, zdrowotnych czy jakichkolwiek innych. Cudownym splotem okoliczności okazują się oczywiście nagłe i niespodziewane spotkania, odkrycia i fascynacje, niemniej bez tej wewnętrznej odwagi do ich realizacji nic się nie wydarzy. Można więc zaryzykować stwierdzenie o pewnym przeznaczeniu, ale ono jest wynikiem owej ciekawości świata, z którego wynika oraz umiejętności przystosowawczych.
Tybet – Klasztor Kumbum – misteria Nowego Roku. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Od najmłodszych lat marzyłam o podróżowaniu. Moje aspiracje w tym względzie zawsze sięgały wysoko, bo nie interesowały mnie podróże małe, a od zawsze te wielkie, egzotyczne. Rozpalały wyobraźnię i zmysły wskutek przeczytanych książek, obejrzanych filmów i relacji ciekawych podróżników. Widziałam siebie na pustyniach Afryki, w dorzeczach Amazonki, dżungli pełnej dzikich zwierząt. Wybrany później kierunek zawodowy pomagał mi stąpać ścieżkami rozmaitych odległych rejonów świata. Fotografowałam, interesowała mnie sztuka i szeroko pojęta twórczość, także twórczość innych osób. Fascynowała mnie od zawsze muzyka. Niestety nie gram na żadnym instrumencie, ale bez muzyki żyć nie umiem. Zaczęłam więc organizować koncerty i pisać scenariusze muzyczne. Klasyczne i jazzowe. Doszłam aż do Filharmonii Narodowej!
Tybet. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Pisać jednak zaczęłam dość późno, ta gwałtowna potrzeba obudziła się we mnie w czasie, kiedy nie mogłam realizować podróży z powodów rodzinnych, a także wiekowych psów, które ograniczyły moje częste wyjazdy. Miłość do nich była wówczas ważniejsza niż dalekie eskapady. Jednak musiałam w jakiś sposób dać upust moim emocjom i rozsadzającej od wewnątrz energii, wówczas zaczęłam pisać. Samo przyszło. Pojawiło się wraz z inną pasją, o której myślałam przez lata, mianowicie o pracy w glinie – ceramice! Widać przyszła na nią pora…
Tybet. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: „Moi nauczyciele fizyki robili wszystko, żeby mnie do niej zniechęcić. A potem słyszałam, że się nie nadaję” – przeczytałam ostatnio takie zdanie, wypowiedziane przez prof. Bożenę Czerny, wybitną astronomkę. A czym dla Pani jest determinacja?
Elżbieta Sęczykowska: No właśnie, determinacja! To słowo klucz! Pojęcie, które określa nas, stanowi o tym, czy jesteśmy konsekwentni w dążeniu do realizacji marzeń nawet wówczas, kiedy okoliczności nam nie sprzyjają. Jak widać, wspomniana prof. Czerny, mimo iż próbowano ją zniechęcić do pracy w kierunku fizyki, zrealizowała swój plan na życie i to z powodzeniem większym niż się innym wydawało. Nie wolno zatem już na starcie odebrać prawa do marzeń. Można się pomylić, co do oceny możliwości i właśnie osobistej determinacji człowieka, która czasem prowadzi nawet na szczyty!
Chiny – Pekin. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: „Tryptyk wschodni to droga przez trzy krainy – Buddy, Konfucjusza i smoka, lamaizmu, taoizmu i szamanizmu… To droga przez wielkie pustynie, najwyższe góry świata i rozległe równiny. To droga do źródeł wielkich rzek i ich dopływów zasilających swymi wodami morza i oceany. Ale to też droga do ludzi, tradycji, obyczaju i religii, do ich wartości, pamięci przodków i wielkiej prawdy o życiu!”. Czy podróżując i będąc pisarką, odkryła Pani tę prawdę? Jest jedna czy jest ich kilka?
Elżbieta Sęczykowska: Jest jedna wielka prawda, mianowicie taka, że ludzie są wszędzie tacy sami, ze swoimi radościami, smutkami, problemami. Rzec by można, nie różnią się wcale. Jeśli spojrzy się na nich na różnych wysokościach, na nizinach, pod rozmaitymi szerokościami geograficznymi, uwzględniając wszelkie uwarunkowania historyczne, ekonomiczne i kulturowe, to bardzo jasno widać, że ich aspiracje, potrzeby tworzenia, lęki przed przyszłością doprawdy niczym nie różnią się od naszych. Chyba że oparli się presji komercjalizacji i globalizacji, a to zjawisko jest już coraz rzadsze na świecie. Warto dodać, zwłaszcza dziś, kiedy stajemy przed groźbą kolejnej wojny światowej wraz z powrotem „żelaznej kurtyny” oraz nowych podziałów świata, czuje się mocniej niż zazwyczaj potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa, spokoju, wody i żywności jako najbardziej oczywistych, elementarnych i pierwotnych.
Tybet – Klasztor Kumbum – misteria Nowego Roku. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Jak „Odzyskać z niepamięci”? Projekt, który realizowała Fundacja MECENAT SZTUKI, miał upamiętnić kobiety – więźniarki Ravensbruck. Co jest najtrudniejsze w takich działaniach, w których w ludzkich, prawdziwych historiach wybrzmiewają cierpienie i okrucieństwo?
Elżbieta Sęczykowska: To jest oczywiście dość trudny temat i na dodatek wielowymiarowy. Są w nim takie wielkie i wzniosłe pojęcia, jak prawdziwy patriotyzm, pamięć historyczna, pamięć przodków, a przede wszystkim ogromne emocje żywych świadków historii. I te są najczęściej pełne napięć związanych z powrotem do wspomnień. Najczęściej w tym wypadku związanych z faktycznym cierpieniem, okrucieństwem, upokorzeniem, głodem, zimnem i utratą bliskich. Nie muszę mówić, jak bardzo trudne są takie rozmowy, jak ciężko na sercu, kiedy mówi się o śmierci, których jest się świadkiem, czym jest strach przed utratą życia, a nawet nadziei, że koszmar obozu koncentracyjnego kiedyś się zakończy. Miałam szczęście poznać wiele więźniarek z KL Ravensbruck, z niektórymi nawet się zaprzyjaźnić… To kobiety niezwykłe, pełne ciepła i miłości bliskich mimo, a może właśnie dlatego, że przeszły w życiu koszmar, potrafią docenić życie, czerpać z niego pełnymi garściami radość i nie obawiać się bliskości z innymi? Wielokrotnie też słyszałam, że aby przetrwać tyle osobistych tragedii, ważna była głęboka wiara, czyli czynnik religijny jako rzeczywiste duchowe wsparcie, konieczne, jak rozumiem, aby odnaleźć sens i ciągłość istnienia. Dlatego też przygotowywanie projektów, w których swój udział miały więźniarki, było jednym z najważniejszych, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Były to międzypokoleniowe działania edukacyjne, do których zaangażowana była młodzież ze szkół ponadpodstawowych. Ich zadaniem było przygotowanie notacji w jak najciekawszej formie na podstawie wspomnień więźniarek. Projekt rozrósł się nadzwyczajnie do ogólnokrajowego, a zainteresowanie tematem stało się nadspodziewanie ogromne, co może świadczyć jedynie o wrażliwości ludzi młodych i otwarciu na poznanie u źródła całej prawdy historycznej i osobistych ludzkich dramatów.
Flexi.pl: „Randka z jeleniem, czyli Pałac z widokiem na bagno” coś Pani ofiarowała? Warmia i Mazury, choć bliskie, są pełne unikalnej lokalnej egzotyki?
Elżbieta Sęczykowska: Nie da się ukryć, że Warmia i Mazury przyniosły mi wiele przeżyć i to niekoniecznie tylko z tytułu bytowania pośród niewątpliwego piękna bogatej natury, prześlicznego pejzażu i obecności jezior…
Książka, o tym przewrotnym, acz prawdziwym tytule, którą napisałam kilka lat temu, jest bardzo osobistą relacją z czasu zakładania pierwszej w Polsce prywatnej hodowli jeleni na Mazurach. Historia przenoszenia swego życia ze stolicy na wieś, zderzenie z popegeerowską rzeczywistością, dostarczyła mi naprawdę wielu doznań, nie zawsze przyjemnych. Wyzwanie, jakie postawiliśmy sobie z moim partnerem, chyba przerosło jednak naszą wyobraźnię. Ten odważny eksperyment nie mógł się udać, bowiem nie przewidzieliśmy, z jaką trudną materią przyjdzie nam się zmierzyć. Decyzja o przeniesieniu się do domu poza miastem i stworzeniu rodowej siedziby podyktowana była chyba zbyt pochopnie wyobrażeniami o sielskim życiu na wsi. I nawet cudowne otoczenie przyrody oraz liczne zwierzęta, które posiadaliśmy na farmie – sto jeleni, trzysta owiec i dwadzieścia kilka koni, nie zrekompensowały moralnych strat, jakie ponieśliśmy, zmagając się z wszelkimi trudnościami, które wynikały z odmiennych standardów życia i relacji międzyludzkich. Jednakże nie można traktować tego doświadczenia jako definitywnej porażki, bowiem stało się ono zaczątkiem innego myślenia o życiu, pracy, także o wolności człowieka, który pomimo rozmaitych problemów, stanowi suwerenną jednostkę w podejmowaniu i realizacji rozmaitych wyzwań, z całą ich konsekwencją.
Flexi.pl: Co daje Elżbiecie Sęczykowskiej możliwość realizacji wielu zawodowych ról: pracownik muzeum, fotografik, historyk, pisarka, mecenas i założycielka fundacji? Która z nich jest tą najbliższą sercu?
Elżbieta Sęczykowska: Wszystkie role, które pełniłam w życiu oraz obecne zajęcia, wiążą się z czasem, w którym miały miejsce. I każda z tych ról w tamtym czasie i dziś były, i są bardzo ważne. Całkiem inne w swym wymiarze i strukturze, lecz wszystkie mają jakiś sens, dają radość i satysfakcję. Fotografia i plastyka zawsze były mi bliskie, więc szczęśliwie udało mi się zdobyć takie wykształcenie, kontynuować je potem na uniwersyteckich studiach historii sztuki, a następnie realizować w mojej pierwszej i cudownej pracy zawodowej w Muzeum Narodowym w Warszawie, a potem w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Łazienkach Królewskich. Równolegle współpracowałam z różnymi wydawnictwami, ilustrowałam książki i albumy własnymi fotografiami bądź też fotografiami dzieł sztuki. Tamten czas wspominam z niemałym rozrzewnieniem jako najprzyjemniejszy, spokojny, pośród wspaniałych ludzi i w kulturalnym środowisku, mimo iż dookoła panowała szarość i siermięga komunistycznej rzeczywistości. Tamten świat był wówczas oazą szczęścia, enklawą kultury przez duże „K”, przedwojennych manier, zasad i dobrego obyczaju. Do pracy z Saskiej Kępy do muzeów biegłam jak na skrzydłach. Jednocześnie pracowałam nad własnymi projektami i kiedy przyszedł moment rozstania się z tymi instytucjami, działałam już jako całkowicie niezależny twórca, członkini Związku Polskich Artystów Fotografików. To był czas dużej aktywności, przygotowywania własnych wystaw fotograficznych, które prezentowałam w Polsce i jeździłam z nimi po świecie. Przyszły jednak gorsze czasy wielkiej transformacji w naszym kraju, rynek artystów odczuł bardzo boleśnie tę zmianę jako utratę wszelkich przywilejów, wkroczenie na rynek zasad korporacyjnych. Rynek skomercjalizował się całkowicie, dla niezależnych twórców była to okres trudny, czas klęski. Wymiana pokoleniowa, zmiana standardów pracy i postrzegania rzeczywistości dopełniła reszty.
Mongolia – Lud Caa – hodowcy reniferów. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Renifery/ Mongolia. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
W tej sytuacji należało gwałtownie zmienić sposób myślenia i próbować dostosować się do nowych okoliczności. Tam, gdzie działalność artystyczną traktuje się jak najzwyklejszą działalność gospodarczą, nie ma już miejsca na refleksję, powolne tempo tworzenia czy artystyczne dylematy i twórcze zmagania. Wówczas wpadłam na pomysł założenia pierwszej fundacji. Potem kolejnej i kolejnej. Wszystkie zajmowały się aktywnością artystyczną, popularyzacją sztuki i kultury w szerokim spektrum. Wydawałam publikacje, organizowałam wystawy, również własne, koncerty i spotkania o charakterze dyskusyjnym. Poznałam mnóstwo ludzi, muzyków, malarzy, grafików i fotografików, współpracowałam z kolegami, których pasje zbiegały się z moimi na tamtym etapie działań. Jednak wciąż zmieniały się realia, kończył się czas dla jednych, otwierały możliwości z innymi. Tak jest do dziś. Ale jest też wciąż pasja podróżnicza! Nigdy z niej nie zrezygnuję. Siła emocji związanych z ich przeżywaniem jest tak wielka, że w końcu musiała znaleźć ujście w książkach. Jest jakaś szczególna siła w przelewaniu tych emocji na papier czy raczej ekran komputera… jako kłębowiska myśli i doznań, które towarzyszą procesowi twórczemu.
Mongolia – szałasy Caatanów. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: „Elżbieta Sęczykowska nie ukrywa swych fascynacji. Potwierdzała je zresztą wielokrotnie w swych relacjach fotograficznych z dalekich podróży. Wnikliwa obserwacja połączona z mistrzowskim operowaniem kadrem służy przede wszystkim wydobyciu nastroju chwili, a równocześnie dążeniu do odzwierciedlenia niepowtarzalnego klimatu przyrodniczego otoczenia jako najważniejszego komponentu fotograficznych obrazów” – czytamy w przedmowie do katalogu jednej z wystaw Pani fotografii. Jako historyk sztuki inspirację znajduje Pani w podróży przez sztukę czy w podróży przez życie?
Elżbieta Sęczykowska: I znów powstaje dylemat, jak odpowiedzieć na to pytanie, gdyż te dwa ujęcia tematu są ze sobą bezwzględnie powiązane. Sztuka wszak jest elementem życia i jako taka stanowi inspirację do wprowadzania jej w życie na rozmaity sposób. To także pragnienie otaczania się pięknem, a co jest warte życie pozbawione jego urody?
To właśnie te nastroje, atmosfery, ulotne chwile decydują o urodzie życia!
Tybet. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Artysta, kreując świat, nierzadko wyznacza nowe ramy niezależności, przesuwa granice albo je przekracza. Największa pokonana przez Panią zawodowa bariera to…?
Elżbieta Sęczykowska: Chyba pisanie książek, bo muszę w sposób otwarty obnażyć własną duszę, jeśli to, co chcę przekazać, miało wybrzmieć prawdziwie i autentycznie. Potrzeba do tego pewnej odwagi. Tę niemoc trzeba pokonać, aby kolejne zapisane kartki nie lądowały li tylko w szufladzie biurka, co czyni wielu bardzo zdolnych, utalentowanych pod każdym względem piszących ludzi. Ich, nierzadko wspaniała twórczość, nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo nie znajdą w sobie odwagi do pokonania tej bariery wynikającej z konieczności konfrontacji i oceny odbiorcy. A wiadomo, że nie wszystko, co w życiu robimy, musi podobać się ogółowi.
Tybet. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Jeszcze jedna bardzo istotna bariera w życiu zawodowym, którą musiałam pokonać, to bariera wynikająca z konieczności poszukiwania pieniędzy na realizację projektów fundacyjnych czy też swoich własnych. Znalezienie sponsora, darczyńcy, krótko mówiąc jakiegokolwiek wsparcia, czasem dość kosztownych przedsięwzięć to proszę mi wierzyć – trudne i niezwykle stresujące zadanie. Prawdziwa droga przez mękę. Karkołomne jest pozyskiwanie finansowania na drodze konkursów ogłaszanych przez instytucje kultury, wie o tym każdy, kto próbował.
Namiot nomadów – Tybet. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Wielozadaniowość i realizacja kilku ról to też odpowiedzialność, stres, ścieranie się różnych wizji – jak radzić sobie z takimi sytuacjami?
Elżbieta Sęczykowska: Wiadomo, że istnieją bardzo indywidualne dla każdego sposoby na pokonywanie stresu, będącego wynikiem ciągłych napięć, odpowiedzialności za realizację wielu zadań w tym samym czasie, lęków o przyszłość, o czym wspomniałam wcześniej. Niemniej musimy sobie jakoś radzić. Dla mnie każdy wyjazd na wieś, kontakt z przyrodą, dobra książka, muzyka, towarzystwo przyjaciół, w tym zwierząt, a psów w szczególności, jest prawdziwym antidotum na te wszystkie dręczące nas sytuacje. Wyciszam się wówczas, porządkuję myśli, wyznaczam priorytety. Czasem odpuszczam i wycofuję się z jakiegoś projektu, kiedy uznam, że cena psychiczna, którą będę musiała zapłacić za jego realizację, jest zbyt wysoka.
Tybet – Klasztor Kumbum – misteria Nowego Roku. Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Flexi.pl: Badania pokazują, że istnieje zależność między poziomem satysfakcji a wiekiem. A ludzie chętniej decydują się, by to sobie poświęcić więcej uwagi, realizując pasje. Czuje się Pani kobietą sukcesu?
Elżbieta Sęczykowska: Nie wiem czy sukcesu, pewnie inni odnoszą większe, lecz na pewno czerpię mnóstwo satysfakcji z tego, co robię, podróżuję, kiedy mogę. Wyznaczam sobie wciąż nowe wyzwania, mam partnera, który mnie w tym wspiera. Mam przyjaciół, jestem otoczona tym, co kocham. Bywam szczęśliwa. A to dużo!
Tybet – orkiestra towarzysząca misterium tańca C`am (oczyszczenia). Źródło: Archiwum prywatne Elżbiety Sęczykowskiej
Dziękujemy za rozmowę.
Wywiad zrealizowany przez Flexi.pl – portal pracy i aktywności dla osób 50, 60, 70 i więcej plus
we współpracy z Serwisem Kobieta50plus.pl
*„Misją serwisu społecznościowego kobieta50plus.pl jest przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na wiek i płeć, przeciwstawienie się wykluczeniu społecznemu, odkłamanie stereotypów przypisanych dojrzałym kobietom, zmiana wizerunku kobiety przed i po pięćdziesiątce, propagowanie aktywnego stylu życia. Pokazujemy piękno i uroki życia przed i po pięćdziesiątce, nowe szanse pojawiające się wraz z dojrzałością. Aktywny styl życia jest w zasięgu ręki każdej dojrzałej kobiety. W naszym serwisie społecznościowym kobiety same tworzą najważniejsze dla siebie tematy i zagadnienia, wymieniają się doświadczeniem, zadają nurtujące je pytania, realizują się zawodowo i twórczo, spełniają swoje marzenia”.
Rozmowę z ramienia Flexi.pl przeprowadziła Beata Ryba, marketing director.
Sprawdź też inne wywiady z cyklu „Kobiecość jest Flexi”!