Ela Hübner, 55-letnia tłumaczka języka angielskiego, autorka bloga „Fajna baba nie rdzewieje” i kobieta o niespożytej energii, nie pyta. Żyje aktywnie i zachęca do tego samego kobiety i mężczyzn po 50-tce. Goszcząc w jej urządzonym z fantazją, bajecznie kolorowym i przytulnym warszawskim mieszkaniu, wysłanniczka Flexi.pl, Ola Laudańska, dowiedziała się, co napędza „nierdzewną babę”, jak widzi sytuację kobiet po 50-tce na rynku pracy i co nowego szykuje dla swoich czytelników.
Razem z czajniczkiem zielonej herbaty Ela kładzie przede mną aktualny numer „Forbes Women”, pokazując zakreślone kolorowym pisakiem fragmenty:
Patrz, to niesamowite, prawie połowa Polaków w wieku 50-64 lata nie pracuje! To dla mnie szok. I większość w tej grupie to kobiety. Część nie musi pracować, część jest zmęczona łączeniem obowiązków zawodowych i domowych i odlicza czas do emerytury. Trochę mnie to dziwi, bo przecież te emerytury będą niewielkie. I chyba sporo kobiet nie jest tego świadomych. Z drugiej strony są dziewczyny, które chcą pracować, ale mają problemy ze znalezieniem pracy. Znam wiele historii o dziesiątkach wysłanych CV. Chociaż muszę stwierdzić, że coś jakby drgnęło. Kiedyś kobiety po 50-tce nie były nawet zapraszane na rozmowy, teraz bywają. I znam przykłady, że tę pracę znalazły. Po roku poszukiwań, po zmianie w CV daty urodzenia i usunięciu kilku punktów z listy doświadczeń, ale dostały. Ja też dostałam nowy kontrakt jako tłumaczka.
O, a w jaki sposób?
Firma, dla której teraz pracuję, sama się do mnie odezwała. Usłyszałam, że cenią moje doświadczenie. To było miłe. Zatrudniono mnie do projektu, na rok.
To jest dobre podejście. Po 50-tce łatwiej znaleźć pracę przy projekcie, a nie na etat.
Tak, szczególnie dotyczy to specjalistów i ludzi z wyższym wykształceniem. Przeglądając ogłoszenia z ofertami pracy można odnieść wrażenie, że pracodawcy w ludziach po 50. roku życia widzą głównie pracowników fizycznych, nadających się wyłącznie do niewymagających wykształcenia zajęć. Oferty dla mężczyzn to głównie ochrona i budowlanka, dla kobiet – sprzątanie i opieka.
Prowadziłaś badania na temat sytuacji ludzi 50+ na rynku pracy, masz już wyniki?
Cały czas je prowadzę. Pomagają mi dwie dziewczyny po 50-tce, bo ja jestem teraz bardzo zajęta. Do 16:00 pracuję, poza tym piszę posty na Facebooku czy Instagramie, przygotowuję nowy cykl artykułów na bloga, biorę udział w warsztacie biznesowym online i pomagam starszym rodzicom. To badanie rynku pracy ma na celu odpowiedzieć na pytanie, jak wygląda sytuacja grupy 50+. Nie stawiam tez. Szukam obiektywnych danych – w statystykach GUS, w dostępnych opracowaniach, w odpowiedziach na pytania w ankiecie, którą przygotowałam. Za jakiś czas zrobię oficjalne podsumowanie. Na razie widzę, że firmy oszczędzają. Wolą zatrudniać młodszych, mniej doświadczonych ludzi, którym się mniej płaci.
Z góry zakładają, że osoba po 50-tce będzie miała wysokie oczekiwania.
No właśnie! W mojej ankiecie wyszło, że kobiety są chętne, żeby zejść z wymagań finansowych. Najmniej chętne są do przeprowadzek, ale są gotowe zarabiać mniej. Jest wiele sygnałów, że 50-latkom jest trudno znaleźć pracę. Przed pandemią, gdy planowano zwolnienia, na odstrzał szła kobieta w wieku emerytalnym, mimo, że chciała dalej pracować, mężczyznę firma zostawiała. Fatalny jest też ten okres ochronny przed emeryturą – firmy nie chcą zatrudniać na etat ludzi, których nie można przez kilka lat zwolnić. Z artykułu w „Forbes Women” wynika, że aż co drugi Polak przechodzi na emeryturę w ustawowym czasie. Zresztą, nawet gdyby wiek emerytalny został podniesiony, trudno byłoby znaleźć ludziom zatrudnienie. Na Zachodzie nie ma aż takich problemów – są programy integracyjne dla pracowników i programy motywacyjne dla pracodawców. Modne teraz diversity & inclusion to nie tylko ładne hasła. Tam pracodawcy wiedzą, że różnorodność zespołu przekłada się na realne zyski. Starsza kobieta lepiej toleruje stres, ma dystans, jest wspierająca dla kolegów z zespołu, lojalna w stosunku do firmy, obowiązkowa. Taka pracownica ma realną wartość. Nie jest „problemem”. A tak postrzegają ludzi po 50-tce pracodawcy. Taki przykład z życia: ja dużo piszę odręcznie, używam pióra wiecznego, między innymi piszę listy i wysyłam je pocztą. Niedawno byłam w Empiku. Podeszłam do młodej dziewczyny w kasie i zapytałam o papeterię. Nie wiedziała, o co mi chodzi. Nie znała tego słowa! Myślała, że chcę, żeby mi coś wysłali. Potem poszłam do sklepu na Świętokrzyskiej. Tam obsługiwała mnie kobieta przed 60-tką. Świetnie zorientowana w temacie. Rozmawiałyśmy o asortymencie, gramaturze papieru. Przede mną jakiś pan wypytywał o pióro wieczne. Takich ludzi jak my jest więcej, miło by było, gdyby w sklepach częściej obsługą zajmowały się osoby starsze. To pokolenie ma cierpliwość, skupia uwagę na kliencie, ma inną kulturę. To ludzie, którzy utożsamiają się z branżą, w której pracują. I już nie skaczą z kwiatka na kwiatek.
Wspomniałaś, że oprócz pracy, kursu i pomagania rodzicom, pracujesz nad nowym cyklem na bloga. Jak ty znajdujesz na to wszystko energię?
Po prostu dbam o siebie! Dobrze się odżywiam, pamiętam o wypoczynku i regeneracji, regularnie się ruszam. Dziś przepłynęłam 40 basenów (śmiech) po pół roku przerwy – nieźle. Chodzę wcześnie spać, ograniczyłam obecność w mediach społecznościowych, zamiast tego czytam, dzwonię do znajomych. Dbam o to, aby mi było dobrze i robię to, co lubię – to kreuje energię. Ale przede wszystkim aktywność fizyczna! To mnie napędza.
Kilka lat temu słuchałam wywiadu z Urszulą Dudziak. Dziennikarka powiedziała: „zazdroszczę pani tej energii”. Na co Urszula Dudziak, zdecydowanie i krótko, odparła: „to kwestia wyboru”.
Tak! To kwestia decyzji. Ty wybierasz, czy ruszysz się, czy zalegniesz na kanapie. Ja skupiam się na tym, żeby być w dobrej formie. Czy mi stuknie 55, czy 60, to nie ma znaczenia. „Wiek to tylko liczba” już nie jest moim hasłem. Nie skupiam się na wieku, robię swoje.
Ale kilka lat temu miałaś inne podejście.
Tak, to był okres, w którym koncentrowałam się na przekonywaniu kobiet, że 50-tka to fajny wiek. Czasy się zmieniły, tzw. srebrna rewolucja jest faktem i bardzo wzrosła świadomość kobiet dojrzałych, że teraz jest ich czas. Ja jestem teraz już na innym etapie – interesuje mnie działanie, aktywność, zmiany. Nie chce mi się już powtarzać, że po 50-tce jest fajnie. Jest i kropka.
To są naturalne fazy chyba: boisz się, co będzie po 40-tce, po 50-tce, potem zachłystujesz się, że jest fajnie, że nawet lepiej, chociaż bałaś się, że będzie gorzej. A potem przechodzisz nad tym do porządku dziennego.
Tak, spada ciśnienie. Już akceptujesz, że masz zmarszczki, opada owal, gdzieniegdzie coś zaczyna zwisać. Zresztą to już jest światowy trend. Zobacz: (Ela pokazuje pięknie wydaną norweską książkę i tłumaczy jej tytuł) „W środku jesteśmy zawsze młodzi. Medytacje na okres starzenia się”. W Skandynawii jest czyste powietrze, czysta woda, nie ma co porównywać do Polski. I oni ruszają się. Ruch to obowiązek. Obserwuję ludzi w Polsce i nie jest dobrze. Owszem część się rusza, jest aktywna. Ale masa ludzi nic nie robi w tym kierunku. Trzeba ich zmobilizować.
A co to za nowy cykl na blogu?
Wkrótce ruszam z nową serią artykułów: „Fajna baba nie rdzewieje, fajny facet nie gnuśnieje”.
Świetne hasło!
Nie chcę dowalać facetom, mój blog jest przyjazny mężczyznom. Trzeba szukać porozumienia, wyciągnąć rękę. Rozumiem, że oni też mogą mieć trudny czas i kryzys przechodząc na emeryturę, zwalniając tempo. Trzeba ich zainspirować do czegoś nowego, zmobilizować do aktywności. Czasem to sposób na scalenie małżeństwa, które przechodzi kryzys, gdy ludzie zostają sami po wyprowadzce dzieci. Pary, które odnajdują wspólny cel – czy to tango, sztuka, podróże, działka, obozy fitnesowe – mają się dobrze. Gorzej, gdy mężczyzna nie rozumie potrzeb żony i staje się hamulcowym. Wtedy kobieta jest sfrustrowana i często podejmuje decyzję o rozwodzie. Statystyki wskazują, że jest coraz więcej takich kobiet. Chcą zerwać obrożę, szczególnie, gdy faceci nie chcą podjąć aktywności. One mają nadzieję, że będą coś robić razem, a tu klops. Wyszukuję więc aktywnych mężczyzn i robię z nimi wywiady, żeby zainspirować innych. Mam na razie dwa, planuję kolejne.
Kobiety po 50-tce, zwłaszcza, kiedy przejdą menopauzę, mają dużo energii, nosi je.
O tak! Jedna z czytelniczek napisała, że zaczęła jeździć tirem, inna chce zrobić kurs pilota, jeszcze inna nurkuje. Robią najróżniejsze rzeczy. Do tego chcą się pokazać i chcą się pochwalić tym, co robią. I słusznie! Trzeba to pokazywać. Hanna Greń, pisarka, z którą robiłam wywiad, opublikowała pierwszą powieść w wieku 55 lat. Od dziecka chciała pisać, ale wybrała bezpieczny zawód – skończyła studia ekonomiczne, pracowała jako księgowa. Teraz pisze dwie powieści rocznie. Chcę opowiadać właśnie takie historie. Interesuje mnie przemiana – droga z punktu A do punktu B, wykonana praca i jej efekty. Chcę pokazywać, że zmiana jest możliwa. Nie znam nikogo, kto coś zmienił, zrobił coś nowego i nie byłby zadowolony. Zmiana jest ożywcza! Wszystkie kobiety, które dokonały zmian, są zadowolone. Już nie interesuje mnie tylko mówienie, że po 50-tce jest fajnie. Teraz jest czas na działanie, spełnianie marzeń. Nie „możesz”, tylko „robimy”. To nie musi być jakaś kosmiczna skala, ale trzeba się ruszyć, wyjść z czterech ścian i kupić bilet na pociąg „dobre życie po 50-tce”. Dla każdego to coś innego, każdy ma inne potrzeby i inaczej to „dobre życie” rozumie. Ktoś kocha podróże, a ktoś inny wyczarowuje piękny ogród i ma mega satysfakcję. Najważniejsze, żeby robić to, co się lubi. I nie marudzić. Nie przepadam za narzekaniem i oczekiwaniem, że inni nas uszczęśliwią, a ja będę siedziała i czekała. Pisałam kiedyś o najdłużej żyjących Polakach, stulatków mamy w Polsce około 3000. Tam jest wszędzie podobna recepta. Wszyscy mieli trudne życie, przecież była wojna, okupacja, straszne rzeczy się działy, potem ciężko pracowali, cały dzień w ruchu, bo nie było udogodnień, nie każdy miał samochód, nie dojadali. Pomimo dramatycznych przeżyć, zachowali pogodę ducha i życzliwość. To mi imponuje.
Tak, mnie też temat długowieczności pasjonuje od dziecka. Pogoda ducha i ciekawość – to się często powtarza w odpowiedziach na pytanie o receptę na długie życie.
Tak, ciekawość też. Trzy zasady antykorozyjne: pogoda ducha, ruch, odpowiednie odżywanie. Dbajmy o ciało i ducha. Reszta przyjdzie. Znasz na pewno ten mem: dwie kolejki – pierwsza, pełna ludzi, po operacje i leki, druga, po zmianę trybu życia – pusta. Ja byłam chorowitym dzieckiem: astma, wrażliwy układ pokarmowy, źle wykształcony staw biodrowy. Jeździliśmy nad morze i w góry, żebym oddychała i ruszała się na świeżym powietrzu. Wtedy nauczyłam się jeździć na nartach. Koło 40-tki miałam wypadek na stoku i uszkodziłam kolana. Wyleczyłam je jogą. Próbowałam wcześniej różnych sposobów, aż trafiłam do doktora Rusina, lekarza kadry narodowej. On mi powiedział: „Ruch. Stawy potrzebują ruchu, żeby wytwarzała się maź i regenerowała chrząstka”. Najpierw krioterapia, potem rower, basen i w końcu poszłam na jogę. Nie mam już problemu z kolanami. To samo z biodrem, a przecież mam sztuczny staw, ale dzięki ćwiczeniom jestem rozciągnięta (Ela wykonuje zamach nogą, jej stopa jest wysoko nad głową). O, patrz, a bez rozgrzewki jestem. Słuchałam niedawno gościa, który na emeryturze pokonał cukrzycę jeżdżąc na rowerze. Nawet na raka lekarze zalecają dopasowany do stanu choroby, umiarkowany ruch. Ruch to życie, stagnacja zabija.
Ajurweda porównuje ciało, któremu brak ruchu, do stawu, w którym woda jest zatęchła i pełna nieczystości. Kiedy się ruszamy, jesteśmy jak górskie potoki.
O tak! To piękne podsumowanie! Bądźmy jak górskie potoki! Niech jak najdłużej płynie w nas wartki strumień życia.