Źródło: Archiwum prywatne Hanny Piekarskiej.
O tym, dlaczego ubiór może dodawać siły a czasem warto poddać się impulsowi, zmierzając za głosem, który podpowiada, by spróbować w życiu czegoś nowego. O długowieczności i czasie, który mamy do dyspozycji, wartym zagospodarowania w sposób wartościowy, cenny i niosący satysfakcję. O stylizacjach w wersji mono, etiudach, teledyskach i energii, którą można czerpać z pasji. I o najpiękniejszym momencie życia rozmawiamy na Flexi.pl z Hanną Piekarską, modelką, stylistką, aktorką, która pasję do modelingu odkryła, będąc w wieku Flexi.
Flexi.pl, Beata Ryba: Blogerka, stylistka, autorka tekstów o modzie, modelka, aktorka, statystka w wielu serialach i reklamach. A wszystko to Hanna Piekarska zaczęła realizować dopiero… na emeryturze. Skąd ta decyzja?
Hanna Piekarska: Rozpoczęło się od tego, że nagle poczułam syndrom opuszczonego gniazda. Mój jedyny syn wyjechał do Warszawy i zostałam w 3 pokojach. Wiedziałam, że muszę znaleźć jakiś pomysł na ten czas, który jest przede mną, długi, mam nadzieję. Moja mama ma 93 lata i jest w świetnej formie (to taka wzmianka o naszej długowieczności, która pokazuje, że należy zaplanować wiele lat). Szukałam więc pomysłu na siebie. Przeczytałam ogłoszenie w gazecie, gdzie było napisane, że jest casting do serialu, kręconego w Łodzi od wielu lat, „Komisarz Alex”. I nagle poczułam impuls, i… padła decyzja, że mogę spróbować! Muszę dodać, że jednak zawsze interesowałam się teatrem, modą, chodziłam na pokazy mody, zawsze kupowałam Vogue i wszystkie czasopisma modowe. Miałam swój styl i lekkie wyobrażenie o wyrażaniu siebie poprzez strój, bo babcia od dziecka uczuliła mnie na ten rodzaj smaku. Potem z kolei teściowa szyła wymyślone przeze mnie kreacje. Zatem moda była blisko, ale nigdy nie miałam odwagi w to uwierzyć. Życie nie dało mi też okazji, by spróbować albo ja nie byłam gotowa, żeby tej inspiracji gdzieś w sobie poszukać. I wówczas pomyślałam: „Czemu nie?” Poszłam na ten casting, ale zobaczyłam długą kolejkę i popatrzyłam na tych ludzi, i… wróciłam do domu, zabrakło mi odwagi. A pomyślałam wtedy: „Co ja tu robię?”. Taka była historia pierwszej mojej obecności na castingu. Ale potem odbył się drugi, na który się udałam i tak zostało.
Flexi.pl, Beata Ryba: Czuła Pani potrzebę realizacji marzeń?
Hanna Piekarska: Coś ciągnęło mnie w tę stronę…
Źródło: Archiwum prywatne Hanny Piekarskiej.
Flexi.pl, Beata Ryba: I sprawiło, że dziś Hanna Piekarska jest aktywna jako ambasadorka Głosu Seniora, ambasadorka konkursu „Miss po 50ce”, blogerka, modelka, aktorka, statystka… Skąd płynie ta energia, by realizować tyle działań?
Hanna Piekarska: Życie samo podsuwa te scenariusze, nie planowałam ich. Nie myślałam, że będę wykonywać piękne sesje dla firm młodzieżowych czy reklamy i kampanie, które są dla mnie bardzo ważne. Nie miałam pojęcia, że wezmę udział w etiudach oraz teledyskach. Nie wiedziałam, że to tak się ułoży. Zaczęłam od statystowania. A ponieważ tak je polubiłam i nawet sama obserwacja pracy aktorów zza kamery, sprawiała mi ogromną radość – pochłonęłam to. Czułam się szczęśliwa. I nieważne było wówczas, że musiałam wstać o 4 rano i jechać na plan na drugi koniec Polski. Albo wrócić o 23 do domu z planu. To mnie nie męczyło, a dawało mi wielką radość. Czekałam więc na kolejne wyzwania. A widocznie ktoś dostrzegł mój potencjał. A to z kolei spowodowało, że otworzyłam się, zgłaszając na kolejne castingi i otrzymując inne propozycje. Zaczęłam zdobywać rozmaite doświadczenia. Gdy poznałam „smak” sesji i poczułam, że to daje mi olbrzymią satysfakcję, równoległe zmniejszyła się liczba spotkań na planach filmowych, w których biorę udział. Teraz głównie są to epizody, a do samego uczestnictwa musi mnie przekonać np. skład aktorów. Skupiam się więc na kampaniach czy obecności w teledyskach. Ostatnio np. zrobiłam trzy pokazy w Aleksandrowie Łódzkim i samodzielnie wystylizowałam modeli. Dostaję też kolejne propozycje. Moja pasja skręciła w tę stronę, która jest mi najbardziej bliska.
Flexi.pl, Beata Ryba: Pani stylizacjami inspirują się kobiety 50+. Doradzała Pani też im, jak ubierać się podczas pandemii. Outfit dodaje siły?
Hanna Piekarska: Tak, mi dodaje. Są dni, kiedy od razu wiem, co założyć i czuję się gotowa do wyjścia. Czerwony, różowy czy niebieski… Czuję wówczas, który kolor wybrać, bo uwielbiam stylizacje w wersji mono. Jestem wtedy od stóp do głów w jednym kolorze i tak najlepiej się czuję. Teraz byłam ubrana na fioletowo. Co ważne, są momenty, kiedy mam jakiś gorszy dzień i dwa razy zmieniam ubrania albo nie włożę mocniejszej barwy. Energię i nastrój, samopoczucie czy niepewność można wyrażać bowiem ubiorem.
Źródło: Archiwum prywatne Hanny Piekarskiej.
Flexi.pl, Beata Ryba: Kolory emanują energią. W chwilach zwątpienia kolor jest inny?
Hanna Piekarska: Dbam o swój wizerunek i zawsze tak było, a to jak wyglądamy, wpływa na nastrój. Czasem prezentuję kolekcje firm, które nie zawsze odpowiadają mojemu stylowi. Ale pokazuję je innym kobietom, bo ile kobiet, tyle gustów. I tyle też wizji siebie. Czasem z tych stylizacji wybrałabym jedną czy dwie rzeczy, więc wrzucam swoje codzienne outfity na social media, żeby pokazywać kobietom, jak chodzę ubrana na co dzień. O mój wygląd nie dbają bowiem projektanci, tylko mam swój styl. Ludzie, którzy mnie znają, odróżniają już wygląd z profesjonalnej sesji, od mojego codziennego wizerunku. Wiele kobiet pisze do mnie, a ja im doradzam. Pokazuję, gdzie kupuję. Podpowiadam, że np. świetne rzeczy można znaleźć w second handach czy na wyprzedażach. Dużo kupuję także w Internecie, bo nie mam czasu. Szukam np. fioletowych butów do garnituru, znajdując wreszcie te pasujące.
Flexi.pl, Beata Ryba: Podkreśla Pani w odniesieniu do pokazów bielizny: „Zrozumiałam, że kobiecość jest różna. Mój wiek nie oznacza, że jestem mało kobieca”. Powiedziała Pani, że kobiety piszą do Pani po radę? Jakie są to głosy?
Hanna Piekarska: Przyjaciółki czasem pytają mnie o rady, więc zdarza mi się podpowiadać w tych rozmowach, na co zwracać uwagę. Jednak to są bardzo delikatne sprawy, bo ja nie mogę powiedzieć, że np. nie wypada ubierać danej sukienki. Ale dzięki pokazom zwracam uwagę na estetykę. A, że nasze ciało się starzeje, warto zadbać o eksponowanie atutów. I wyglądać dobrze. Inaczej na spotkaniach z przyjaciółmi, inaczej na wakacjach. Pamiętajmy, że za krótka bluzeczka, gdy ciało nie jest już idealne, pasuje np. na działkę. Albo takie drobiazgi, jak rękawek do łokcia w bluzce czy spódnica do kolana, eksponują zgrabną figurę, maskują mankamenty. Mam koleżanki czy znajome z planu, które pewnie też by chciały wziąć udział w pokazach, które robiłam w Krakowie lub Warszawie, Łodzi. Mają walory, ale ich styl, mimo niektórych rad, nie zawsze pasuje do takich miejsc. Mocny makijaż czy za duże dekolty nie są odpowiednie, a czasem nawet zbyt wulgarne. I nikogo nie da się zmienić na siłę. Tutaj potrzebna jest dyplomacja. I zwrócenie uwagi, że można pobawić się kolorem, dodatkami do stroju, długością, zadbać o kobiecość. Ważne, by zachować spójność i siebie w estetyce. I pokazać atuty.
Flexi.pl, Beata Ryba: No właśnie. We Flexi.pl podkreślamy, że czas po 50, 60, 70 roku życia to moment, kiedy wreszcie można skorzystać z doświadczenia, wiedzy i spełniać się na wielu polach: zawodowym i w zakresie zainteresowań. Jak Pani odbiera moment, w którym aktualnie się znajduje?
Hanna Piekarska: Dla mnie to, mogę powiedzieć szczerze, najpiękniejszy okres w życiu, bo te wszystkie etapy: żony, mamy, babci, są za mną. W tej chwili jakby polubiłam i doceniam siebie. Kiedyś bardziej się czepiałam. Miałam też więcej kompleksów, a ograniczenia sama tworzyłam. A dziś wiem, że to siedzi w głowie i trzeba polubić samego siebie. To, że odważyłam się wystąpić przed kamerą, gdzie jest naprawdę dużo ludzi, ekipa, pozwoliło mi uwierzyć w swoje możliwości. I zauważyć, że inni doceniają moją osobę, dlaczego więc ja mam siebie nie cenić? Zrozumiałam, że jeżeli siebie nie polubię, to będę miała też gorszy kontakt z ludźmi, z otoczeniem. To wpływa na przeżywanie tremy. A dziś idę do przodu. Wiem, że zrobię na tyle dobrze, na ile umiem najlepiej w danym momencie. To świetny okres. Rozwinęłam się w różnych dziedzinach. Spełniam marzenia, pasje. Poznaję ludzi, zwiedzam miasta. A poza satysfakcją, doceniam aspekt ekonomiczny, bo dzięki temu dorabiam do emerytury. I mogę realizować marzenia. Stać mnie na koncerty, wizyty z przyjaciółkami w teatrze, na lepsze kosmetyki i na sprawianie sobie, czy bliskim przyjemności. Bo mam ukochanego wnuka. To jest niezależność i wolność.
Źródło: Archiwum prywatne Hanny Piekarskiej.
Flexi.pl, Beata Ryba: Warto siebie nagradzać? Obserwujemy, że Pokolenie Flexi ma problem z pokazywaniem swoich umiejętności i mówieniem o sobie w superlatywach. Jak Pani to odbiera? Właśnie w kontekście doceniania siebie?
Hanna Piekarska: Moje pokolenie nie było do tego przygotowane przez rodzinę, dziadków. Nam nie mówiono, że jesteś dobra, piękna, najlepsza. Nie było takich wyznań i tę różnicę widać w pokoleniu mojego wnuka, gdzie się mówi: „Kocham Cię, jesteś wspaniały czy wspaniała”. Emocje są wyrażane. Nie uczyłam się tego, a jako pokolenie wstydziliśmy się mówić o uczuciach. One były ukrywane albo pokazywane w czynach. Podoba mi się, że dziś więcej się je pokazuje. Np. okazując wnukom, choć wciąż bywa z tym trudno. Moi rodzice bardzo mnie kochali, ale nikt nie mówił: „Kocham Cię” pięć razy dziennie, raczej raz na tydzień. Panowały inne metody wychowawcze i większa skromność. Dobrze więc, że to się zmienia, choć nie jest łatwe. Obserwuję np. wśród znajomych, że bywają zachowawczy, patrząc na to, co inni powiedzą i bazując na stereotypach. Próbowałam np. namówić sąsiadki, by zrobić program na otwarcie siłowni, poinformować lokalną prasę, telewizję i by zachęcić do uczestnictwa. Zgodziło się wówczas kilka osób, ale na nagranie przyszło niewiele, tłumacząc się właśnie niepewnością i strachem przed oceną innych. Ogólnie, brakuje wiary w siebie. I gdy ktoś mnie spotyka, gratulując, namawiam i proszę, by pokazywać swoją pasję. Może to ogród, może wędkarstwo, robótki ręczne. Moja mama np. codzienne rozwiązuje krzyżówki, mając satysfakcję z tego, że robi je samodzielnie. Zainteresowania mogą być różne, ale warto się przekonać. Kobiety same sobie podcinają skrzydła, mówiąc: „Jakby mnie ubrali i uczesali, to ja też bym mogła”. Trzeba jednak zrobić pierwszy krok, który ja wykonałam kilka lat temu. W tym roku kończę 70 lat. I czuję się świetnie. Nie zmieniłabym ani jednego dnia, nie cofnęła czasu… Dziękuję sobie, że to zrobiłam!
Flexi.pl, Beata Ryba: To niesamowity prezent od siebie dla siebie na 70 urodziny!
Hanna Piekarska: Dla siebie, ale też dla bliskich. Nie muszą się bowiem martwić, że wpadam w depresję i np. nie wiem, co ze sobą zrobić. Spotykamy się, rozmawiamy, zapraszamy się wzajemnie. To też satysfakcja, ale również spokój ducha, że rodzina nie musi się mną jeszcze zajmować. Wiele przecież zależy od zdrowia, bo nie wszystkim się udaje i są rzeczy, na które nie mamy wpływu, mimo dobrych chęci. Nie wszystkim będzie dane tak fruwać i biegać, a także żyć aktywnie, ale niektórym zwyczajnie brakuje odwagi.
Źródło: Archiwum prywatne Hanny Piekarskiej.
Flexi.pl, Beata Ryba: Polecamy taką aktywność.
Hanna Piekarska: Polecamy, bo to jest najpiękniejsze. Nie robię planów, ale też nie żyję przeszłością. Postawiła na mojej drodze także różne ciężkie chwile, jednak radzę sobie z nimi dzięki radości. Czerpię z niej. Wiem, że sobie poradzę, że nie załamię się. Taką mam nadzieję, że jestem silną kobietą. A to buduje wiarę!
Dziękujemy za rozmowę.