Źródło: archiwum prywatne Krzysztofa Litwińskiego.
O mentoringu, który działa nie tylko w wieku dojrzałym, ale to w wieku dojrzałym stał się pasją i sposobem na życie. O pokładach czułości, które wyzwalają w nas zwierzęta, pełne ciepła i empatii, która nie poddaje się żadnym utartym schematom i definicjom, jest po prostu współodczuwaniem. O drodze, która wiedzie przez mentalne doliny i góry, aby wieku 50 lat przybrać inny kurs. Kurs pracy nad sobą i pracy dla innych. O postrzeganiu siebie przez pryzmat dziecka, filtrze, który bywa stygmatem.
Dowiedz się, jaką pracę trzeba wykonać, by odrzucić drzemiące w sercu doznania ostracyzmu, przemocy, negatywnych emocji, zakładając maskę tlenową, która dając tlen, kształtuje nowy sposób widzenia (i kreowania) swojej rzeczywiści? Poznaj historię o tym, jak kształtować w sobie sympatię do wieku i siebie samego. Zasmakuj w sile, która drzemie w pytaniach i sprawdź, jak Krzysztof Litwiński, licencjonowany Certified High Performance Coach™, mówca i trener, rozmówca Flexi i laureat Plebiscytu, „pomaga rozwinąć skrzydła”.
Flexi.pl: 50 lat to dla Pana czas, kiedy zaczęły się zmiany. Czy trzeba doświadczyć katastrofy, by wyjść na prostą?
Krzysztof Litwiński: Zmiany zaczęły się dużo wcześniej, kiedy wchodząc w dorosłe życie, zdałem sobie sprawę, że jestem w jakiś sposób nieprzystosowany. Z jednej strony odnosiłem od początku ewidentne sukcesy – studia bez egzaminu jako olimpijczyk, szybko pierwsza praca i niedługo potem od razu na najwyższą półkę tłumaczy – praca z prezydentami, premierami itp. – a drugiej: katastrofalna samoocena przemocowego dziecka, które nie wyrosło z poczucia, że jest i zawsze będzie we wszystkim beznadziejne.
Ten konflikt rodził problemy w relacjach, a ja maskowałem je sam sobie doświadczeniem tegoż właśnie przemocowego dziecka. Takie dzieci mają całe życie wysoką zdolność do zaciskania zębów w niesprzyjających sytuacjach i ja te zęby skutecznie zaciskałem. Dość szybko jednak zrozumiałem, że nie chcę i nie mogę tak żyć. Zaczęła się mozolna droga przez terapię i rozwój osobisty do tego, co nazywam posprzątaniem siebie w środku.
Kiedy w wieku 50 lat po latach udanej kariery z dnia na dzień straciłem pracę i zbankrutowałem, byłem rzeczywiście gotowy na zmiany, do których przez te wszystkie lata dojrzewałem, ale na które chyba nie znalazłem w sobie siły – dopóki nie musiałem. Ta życiowa katastrofa zapoczątkowała najtrudniejszy i jednocześnie najpiękniejszy czas w moim życiu. Najpiękniejszy, bo postanowiłem stać się kimś, kim wcześniej nigdy nie byłem. Kimś, kto poradzi sobie z taką sytuacją. Już na starcie poczułem, że właśnie muszę stać się kimś innym – nowym, bo ten poprzedni dotarł tam, gdzie mógł.
Katastrofa nie jest jedynym czynnikiem głębokiej zmiany – widzę to np. u moich klientów coachingowych, którzy decydują się na głębokie zmiany niekoniecznie pod wpływem katastrofy. Ale zawsze czynnikiem wiodącym jest życiowa dojrzałość, rozumiana jako gotowość zaakceptowania siebie, jakim jestem naprawdę – żeby dopiero na tym, może mocno niedoskonałym, jak zbudować szczęśliwe życie. Katastrofa ułatwia wybory, na które bez niej trudniej się zdecydować, bo człowiek nie wie, na co go stać, dopóki ma się gdzie cofnąć.
Flexi.pl: „Jak w wieku dojrzałym uwierzyć w siebie?” – jest jedna recepta czy jest ich kilka?
Krzysztof Litwiński: Jest wiele dróg do tego uwierzenia w siebie, ale chyba jeden początek: trzeba poczuć takie nieznośne wewnętrzne zniecierpliwienie świadomością, że marnuję życie, nie żyjąc na 100 procent. Młodsi często to zniecierpliwienie kierują na osiąganie jakichś życiowych sukcesów, materialnych albo na ścieżce kariery. W dojrzałym wieku albo już trochę tego nazbieraliśmy, albo już wiemy, że szczęście nie tylko od tego zależy. Kiedy mając 50 lat, straciłem pracę i musiałem wybrać czy żyć, jak wcześniej – w miarę wygodnie, ale nie po swojemu – czy wybrać trudną drogę dochodzenia do własnej niezależności i wewnętrznej wolności – wybrałem to drugie. Wybrałem tak, bo życie zmusiło mnie do dokonania świadomego wyboru, kiedy wcześniejsza droga dobiegła swojego nagłego końca.
Wtedy właśnie zadałem sobie pytanie: czy ja chcę resztę życia przeżyć tak, jak dotąd? I od razu wiedziałem, że nie. Dlatego na kilku desperackich rozmowach kwalifikacyjnych o pracę sam się sabotowałem – samemu w to nie dowierzając – żeby nie wpaść z powrotem w to, od czego los mnie właśnie dość brutalnie uwolnił. Ten auto sabotaż się udał i ostatecznie wybrałem drogę przedsiębiorcy, ratującego zbankrutowaną firmę za cenę przyszłej wysokiej nagrody, jeśli mi się powiedzie. Powiodło się, chociaż okazało się to o wiele trudniejsze, niż się spodziewałem.
Flexi.pl: „Jesteś, jaki postanawiasz być, a nie jaki się urodziłeś” – czy ta maksyma zawsze działa, czy jednak i Pan miewa chwile, gdy w nią wątpi?
Krzysztof Litwiński: Ta maksyma prowadzi mnie przez życie dużo dłużej, niż mam tego świadomość. Jako dziecko przemocowe, do tego jedynak, a więc ktoś niemający szansy zobaczyć, że tę samą sytuację, problemy, zagrożenia itp. można postrzegać inaczej, długo myślałem, że to jaki jestem i co czuję, jest dane raz na zawsze, jak wzrost czy kolor skóry.
Z czasem przekonałem się, że nie możemy zmienić swojej przeszłości a wpływ na to, co się nam przydarza, też jest ograniczony. Ale mamy 100% wpływu na to, co z tym zrobimy, jak na to reagujemy i jakie znaczenie temu nadajemy. O tym ostatnim jestem całkowicie przekonany i nigdy w to nie wątpię.
To nie znaczy, że mogę wszystko, jak sugeruje może tytuł mojego bloga, ale że możemy zrobić ze swoim życiem i je zmienić o wiele bardziej, niż na początku nam się wydaje. To się szczególnie sprawdza u ludzi dojrzałych, którym łatwiej odróżnić to, co ważne od tego, co mniej ważne.
Flexi.pl: A jak radzić sobie ze stresem i trudnymi doświadczeniami? Pandemia, wojna w Ukrainie, osobiste dramaty. Co sugeruje licencjonowany Certified High Performance Coach™, aby poczuć się lepiej?
Krzysztof Litwiński: Jak w samolocie – najpierw sam załóż maskę tlenową, a potem pomóż innym, nie odwrotnie. Żyjemy w czasach, gdy dbanie o siebie jest utożsamiane z egoizmem, podczas gdy człowiek zdrowy, silny i samodzielny jest w stanie dużo więcej dać z siebie od słabego i przygniecionego bagażem własnych emocji.
Jest wiele prostych technik fizycznych i oddechowych dla przywrócenia chwilowej stabilności emocjonalnej, ale one działają na krótko – trochę jak tabletka od bólu głowy. Warto po nie sięgać, kiedy się wewnętrznie zachwiejemy, ale najlepiej zadbać o fundamenty wewnętrznego spokoju – przede wszystkim o uporządkowanie własnego życia. Rozumiem przez to ustalenie, ponad wszelką wątpliwość, co jest dla mnie w życiu naprawdę ważne i konieczne, żebym był szczęśliwy, a co może w życiu nieświadomie przeceniam. Wtedy można dokonać przetasowania życiowych priorytetów i nawyków. Celem rozwoju osobistego nie jest się zmienić, ale odkryć, kim jestem. Tony Robbins powiedział, że nie da się nie pokochać człowieka, kiedy się pozna jego historię. To samo dotyczy także nas samych. Zrozumienie, co jest dla mnie ważne, czego w życiu dla siebie chcę i, co niemniej ważne – czego w nim nie chcę, rodzi głęboki wewnętrzny spokój pogodzenia się z samym sobą. To pogodzenie się ze sobą nie jest rezygnacją, tylko wręcz przeciwnie – otwiera nas na dążenie do tego, co dotąd było poza zasięgiem. To jest zawsze początek wielkiej życiowej przygody.
Flexi.pl: „Uwielbia Pan odpowiadać pytaniami na pytania”. W niedopowiedzeniach tkwią prawdziwe odpowiedzi?
Krzysztof Litwiński: Głęboko jestem przekonany, że jakość naszego życia zależy od jakości pytań, jakie sobie zadajemy. Jeżeli ktoś codziennie wielokrotnie pyta sam siebie: „dlaczego mnie się ciągle trafiają takie beznadziejne sytuacje”, to jakiej może się sam spodziewać odpowiedzi? Z całego bogactwa świata dokoła wybierzemy wtedy to, co o nas świadczy jak najgorzej. W ten sposób z dnia na dzień upewniamy się o swojej bezsilności.
Wystarczy jednak tylko trochę zmienić to pytanie: „co mogę zrobić, żeby takie beznadziejne sytuacje więcej mi się nie przytrafiały”, żeby znaleźć odpowiedzi z zupełnie innej półki i dające nam zupełnie inne poczucie sprawczości. Pytania pozwalają nam wyjść poza nawykowe myślenie, które ogranicza nas w dotychczasowych doświadczeniach. To jeden z najobfitszych zasobów innowacyjnego myślenia, do tego zawsze pod ręką. 😊
Flexi.pl: Prowadzi Pan warsztaty rozwoju osobistego, indywidualne sesje coachingowe, seminaria, jest pan aktywny w świecie social mediów. Co daje kontakt z drugim człowiekiem?
Krzysztof Litwiński: Urodziłem się introwertykiem i bardzo długo kontakt z drugim człowiekiem był dla mnie niechcianym obciążeniem. Dopiero z czasem, kiedy na terapiach a potem warsztatach rozwoju osobistego zacząłem się zaprzyjaźniać sam ze sobą, otworzyłem się na innych ludzi i chyba po raz pierwszy zacząłem ich widzieć naprawdę – nie przez pryzmat własnych emocji.
Zobaczyłem wtedy w tych sytuacjach terapeutycznych albo rozwojowych ludzi, którzy się otwierali. Nagle odkrywałem, że nie należy sądzić książki po okładce, bo zimna suka okazywała się dzielnym człowiekiem, który niesie ogromny ciężar niewypowiedzianego bólu z przeszłości, a wiecznie roześmiany wesołek kimś, komu nieustanne jajcowanie pozwala zapomnieć o głęboko skrywanych kompleksach. Platon powiedział: „nie osądzaj innych, bo każdy prowadzi w swoim sercu bitwę, o której nie masz pojęcia”. Ja tych bitew zobaczyłem już tyle, że chyba w końcu zakochałem się w ludziach i uwielbiam pomagać im tę miłość do siebie odkrywać w samym sobie. Stąd moja zawodowa maksyma i misja zarazem: „Pomagam rozwinąć skrzydła”.
Flexi.pl: A miłość do psów miał Pan w sobie od zawsze?
Krzysztof Litwiński: Wychowałem się surowym domu, gdzie pies był takim samym obowiązkiem i przestawianym przedmiotem, jak ja. Dopiero w dorosłym życiu, poruszony ogłoszeniem jakichś psich wolontariuszy, wziąłem ze schroniska „na dożycie” starego, schorowanego wilczura. Przeżyłem u jego boku mistyczną bliskość jego ostatnich dni – przez dwa tygodnie, jakie u nas spędził, pomógł mi odkryć we mnie pokłady opiekuńczości, o jakie bym siebie nie podejrzewał. Był u nas tylko dwa tygodnie, zanim jego ciało odmówiło dalszej wędrówki, ale kocham go do dziś. To mi już zostało. Psy to dla mnie jeden z cudów tego świata. Zawsze oddane i zawsze umiejące pokazać, że jesteśmy ich całym światem. Możemy się od nich uczyć życia tu i teraz, i prawdziwej nieoceniającej akceptacji. Jest takie powiedzenie: „spróbuj choć przez chwilę być człowiekiem, za jakiego uważa Cię Twój pies”. Ja próbuję.
Flexi.pl: Plebiscyt Flexi pokazywał, że ludzie 50+ mają osiągnięcia. A w tej aktywności są niezwykli, ciesząc się życiem. Jak Pan „cieszy się życiem”?
Krzysztof Litwiński: Jak moje psy. Cieszę się życiem tu i teraz, stale rozglądam się za tym, co mnie w życiu zachwyca i staram się, żeby każda godzina mojego życia miała sens. Stawiam sobie ambitne cele, ale pamiętam, że cel to przyszłość – wyobraźnia, a ja jestem tutaj i teraz, więc teraz chcę się tym życiem cieszyć, a nie za kolejnym zakrętem.
Flexi.pl: Pana blog to „Mogę wszystko”. My na Flexi.pl podkreślamy: „Wiek to Twój atut. Nic nie musisz, wszystko możesz. Najlepsze przed Tobą”. Co by Pan poradził tym, którzy w to nie wierzą?
Krzysztof Litwiński: Ten tytuł czasem niektórzy krytykują jako „zbyt lewitujący”. Ale mi chodzi o to, że kiedy człowiek przestanie starać się być kimś, kim nie jest, jakąś kopią kogoś, kogo za coś tam podziwia, wtedy otwierają się przed nim niesamowite możliwości. To jest właśnie jak uczucie, że mogę wszystko.
Kiedy skończyłem 60 lat, po raz pierwszy w życiu urodziny trochę mnie zakłuły. „Jeszcze chwila i będę stary”, pomyślałem i wtedy zadałem sobie pytanie, co mogę zrobić, żeby kolejne urodziny i następne zawsze odtąd witać z radością, a nie jak wyrok. Odpowiedź przyszła szybko, kiedy ktoś przesłał mi zdjęcie amerykańskiego kulturysty amatora w wieku 73 lat. Wyglądał jak dostojny, piękny męski bóg. Pomyślałem wtedy: „młodszy już nie będę, ale mogę co rok lepiej wyglądać, a to będzie mój ideał”. To było trzy lata temu, co rok lepiej wyglądam i pierwszy raz w życiu patrzę na siebie w lustrze z przyjemnością. Nie możemy zmienić swojej przeszłości. Ale jeśli nadal w nas żyje, możemy nadać jej nowe znaczenie. A jak śpiewał Grechuta: „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Dlaczego to nie mają być nasze najpiękniejsze dni?
Dziękujemy za rozmowę.
Wywiad przeprowadziła Beata Ryba, Flexi.pl