Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Czemu wiek to tylko PESEL, który nie wpływa na nasze podejście do życia? Co zrobić, aby pokazać światu, że jeździectwo to sport dla każdego? I dlaczego dofinansowanie jazdy konnej odgrywa w tym aspekcie kluczową rolę? Dlaczego, stawiając na współpracę międzypokoleniową, tak ważny jest szacunek zarówno dla osób młodych, jak i dojrzałych? Czy ośrodek jazdy konnej może stać się salonikiem towarzyskim, łącząc przy tym różne pokolenia? Dlaczego jazda konna jest swego rodzaju terapią dla kursantów ośrodka? I czy horse paradise naprawdę istnieje?
O możliwościach, które stwarza wiek, otwierając przy tym wiele dróg w pracy i w życiu. O jeździectwie jako sporcie, który powinien być ogólnodostępny dla każdego. O sile różnorodności i mocy przedstawicieli Pokolenia Flexi. O pasji, która staje się sposobem na długie i szczęśliwe życie Flexi.pl rozmawia z Jerzym Ożgą, licencjonowanym trenerem Polskiego Związku Jeździeckiego, właścicielem ośrodka jazdy konnej Buffalo Bill, dziennikarzem, aktorem i wykładowcą! Przeczytaj wywiad i sprawdź, czy zainspirujesz się i też zaczniesz jeździć konno?
Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Flexi.pl: Jest Pan aktorem, a także Rozmówcą w filmie pt.: „W tym wieku można być szczęśliwym”. A Flexi.pl — portal pracy i aktywności dla osób 50, 60, 70 i więcej plus jest patronem medialnym tej inicjatywy. Produkcja zwraca uwagę na aktywność osób 60+, a także na wymianę doświadczeń i wiedzy wśród różnych pokoleń. Dlaczego taka inicjatywa Pana zainteresowała?
Jerzy Ożga: Okazało się, że czas szybko upływa, a ja w wieku ok. 40. lat, będąc trenerem już od ok. 20 lat, zacząłem działać i rozszerzać możliwość oddziaływania jeździectwa na różne grupy społeczne. Między innymi od ok. 20. lat udowadniam, że osoby dojrzałe mogą korzystać z jazdy konnej. Pokazuję, że jest to bezpieczne i pomaga, a także powoduje wzrost poczucia własnej wartości.
Nie zauważyłem nawet, aktywnie działając, że nagle znalazłem się w grupie osób dojrzałych. Zawsze uważałem i do dzisiaj uważam, że byłem (i jestem nadal) młody, a tu nagle mam 66 lat <śmiech>!
Żartuję sobie, że wszyscy nie postrzegają mojego wieku z racji aktywności, ale też przez to, że nigdy nie nadużywałem alkoholu, papierosów. Ciągle byłem czynny i sprawny. Czuję się jakbym miał 20/30 lat, a nie 60 lat. Jednak okazuje się, że PESEL nie kłamie, ale to tylko PESEL. Dlatego zacząłem wprowadzać jazdę konną do życia innych osób dojrzałych.
Udział w filmie to przypadek, wraz z Uniwersyteckim Centrum Klinicznym zorganizowaliśmy akcję pt.: „Serca dla lasu, las dla serca”. W ramach tego projektu pokazywałem możliwości na spełnianie marzeń, jakie mają osoby dojrzałe. Dzięki temu ludzie z różnych kręgów, zajmujący się tematyką dojrzałości, zaczęli dostrzegać moje innowacyjne podejście do tematu i stąd zaczęli włączać mnie w różne projekty.
Flexi.pl: Kształtują nas różne, nowe doświadczenia, np. wystąpienie w filmie. Dlaczego warto podejmować nowe wyzwania i doskonalić umiejętności?
Jerzy Ożga: Jeśli chodzi o występowanie w filmach, mam dosyć spore doświadczenie. Z racji innowacyjnego podejścia do jeździectwa i wykorzystania tego w kontaktach z różnymi grupami społecznymi, nawet zagrożonymi wykluczeniem, a także w związku z tym, że traktuję jeździectwo, jak antidotum na szeroko rozumiane dolegliwości cywilizacyjne, zawsze udawało mi się zainteresować telewizję moją działalnością. Dzięki temu w telewizji powstało już ponad 30 produkcji o jeździectwie!
Brałem udział w głównych programach telewizyjnych, a nawet w samych filmach, bo z racji mojego doświadczenia, umiejętności kaskaderskich i umiejętności rozmowy z końmi, filmowcy z Polski i różnych krajów zwracają się do mnie, żebym zagrał epizody w ich filmach.
Flexi.pl: Jest to bardzo ciekawy wątek – proszę powiedzieć, w jakich filmach Pan już występował?
Jerzy Ożga: W Polsce to były głównie reportaże, np. pt.: „Zaklinacz koni”, reżyser: Pan Piotr Boruszkowski. Był też film pt.: „W siodle i w mundurze”, w którym pokazywałem, jak można resocjalizować dzieci poprzez kontakt z końmi i samą jazdę konną, później był film pt.: „Ranczo nadziei” o ludziach wykluczonych. Osoby uczestniczące w tej produkcji przychodziły do mnie, pomagały przy koniach i pokazywałem im „światełko w tunelu”. Była to ogromna szansa m.in. dla bezdomnych i zagrożonych różnymi wykluczeniami, np. w związku z byciem w więzieniu.
Tytułów filmów było dużo, a jeśli chodzi o produkcje zagraniczne, to między innymi film pt.: „Effi”, produkcji Constantin Monachium. Aby zagrać swój epizod, jechałem z trzema końmi na Łotwę, aby przewieźć je ok. 1200 km. To był romans, tak jak film pt.: „Anna Karenina”, kręcony w pięknej miejscowości, w Kuldidze (koło Rygi). Świetna przygoda!
Ujęcia wykonane podczas kręcenia filmu pt. „Effi”. Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Nagrywaliśmy również w Jantarze film reklamowy na Expo 2005, które odbyło się w Japonii (w Aikai). Polska była pokazywana przez pryzmat galopujących koni w morzu. To są bardziej interesujące produkcje, na które warto zwrócić uwagę.
Natomiast podobne epizody filmowe były już wcześniej w moim życiu, np. przyjeżdżał do mnie Pan Jerzy Hoffman i mieliśmy nagrywać epizod do filmu pt.: „Ogniem i mieczem”. Wówczas miałem 100 koni. To było w Rosinach, koło Braniewa. W końcu twórcy zdecydowali się na hucuły, a później Pan Bogusław Linda kontaktował się ze mną, jak planował nakręcić nową wersję filmu pt. „Krzyżacy”. Pod ten film wymyśliłem 300 km ścieżek…! Sam znalazłem dąb, gdzie Jagna walczyła z misiem! Różne, ciekawe rzeczy. Zresztą lubię filmowców, aktorów. Staram się z nimi współpracować, bo chcę im przekazać garść informacji na temat sposobu nagrywania koni. Ponadto, Marcin Janos Krawczyk nagrał u mnie w ośrodku jeździeckim teledysk pt.: „Jutro mnie nie poznasz” – bardzo ciekawy! Tak samo ostatnio Pan Paweł Deląg nagrał film pt.: „Dzieci Ukrainy” (epizod). Także tych produkcji filmowych jest dużo!
Flexi.pl: W większość tych produkcji filmowych zawsze w tle są konie?
Jerzy Ożga: Oczywiście! Bo wszędzie wprowadzam konie, żeby odczarować mit, który wokół nich powstał. Należy wspomnieć, że jazda konna w latach 70. czy 80. to było zupełnie coś innego niż teraz. Wtedy były państwowe ośrodki hodowli koni, w tym 29 stadnin i 11 stad ogierów, a także 4 zakłady treningowe… To był państwowy schemat, gdzie się „schowali” najlepsi ludzie, związani z końmi, często instruktorzy szkoły kawalerii z Grudziądza i ich uczniowie. I to był fenomen — powstał w latach komunistycznych, a tak się zachował! I nawet udało się wówczas to rozwijać! Dzięki temu, że kiedyś jeździectwo było ogólnodostępne pojawili się tacy ludzie, jak nasz mistrz olimpijski, Janek Kowalczyk! A teraz jeździectwo zostało „złapane” przez bogaczy i przekształcone w symbol bogactwa…
W tej chwili walczę o powrót jeździectwa powszechnego, bo uważam, że tylko wtedy będzie możliwość postępu i rozwoju w tej dziedzinie!
Dlatego wprowadzam jeździectwo, gdzie tylko mogę, np. w ramach lekcji WF-u albo w ramach akcji pt.: „Lepszy koń od komputera”. Wymyśliłem ponad 30 programów pilotażowych, np.: „Dajmy nogi niechodzącym”. A pod koniec listopada ukazała się moja książka pt.: „Bez znieczulenia — uwagi o hodowli koni i jeździectwie”, w której pokazuję inne spojrzenie na jeździectwo. Książka składa się z 8 rozdziałów m.in. jest rozdział pt.: „Konie na zdrowie”, w którym ukazuję, że jeździectwo mamy na „wyciągnięcie ręki”.
Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Trzeba tylko zacząć działać z dofinansowaniem, bo niestety jazda konna jest droga. Jedna lekcja kosztuje 200-300 zł i przedstawicieli Pokolenia Flexi nie stać na tę aktywność, dlatego wszędzie gdzie mogę, to mówię:
„Dofinansujmy jazdę konną”!
Jeśli ze środków unijnych 85% zostanie przeznaczonych na dofinansowanie jazdy konnej, to jeśli osoba dojrzała miałby dopłacić 20 zł do docelowej kwoty, to zapłaciłaby, a np. 200 zł albo 300 zł, to już nie zapłaci. Dlatego wspaniałą inicjatywą była akcja pt.: „Las dla serca, serce dla lasu”, gdzie Silversi po epizodach kardiologicznych mogli skorzystać z darmowych 15 jazd na koniu. Wówczas przywoził ich bus spod UCK, uczyliśmy ich jeździć na koniach, wszyscy mieli swoich indywidualnych asystentów, a ja przygotowałem dwie ścieżki terapeutyczne, jedna łatwiejsza, druga trudniejsza.
Oni jechali i się wspaniale zintegrowali. Na początku byli przerażeni, bo nigdy w życiu nie jeździli konno. A tu nagle 70-latkowie wsiadają na konie i się cieszą. Robiłem im dodatkowe spotkania i szlak nordic walking, a w zależności od tego, ilu miałem asystentów, to od razu 16 koni ruszało z nimi na wyprawę. Cieszyli się, śpiewali piosenki i nie mogli się doczekać dalszych jazd, które były 2 razy w tygodniu — wspaniała integracja! I to pokazuję w swoich filmach!
W ostatnim czasie byłem na festiwalu Aktywności Zdrowia Seniorów i pokazywałem możliwości, jakie daje jazda konna i nawet rozmawiałem z przedstawicielami Ministerstwa Finlandii. Opowiadałem im o swoim innowacyjnym projekcie, tak samo uczestniczyłem na konferencji pt.: „Koń, człowiek, interakcja”, którą zorganizował Uniwersytet Gdański i wtedy między innymi opowiadałem o innowacyjnych metodach szeroko pojętej hipoterapii, gdzie hasło przewodnie brzmiało: „Uwolnić hipoterapię z klatki”. Na ogół hipoterapia jest prowadzona na małych placach albo na krytych ujeżdżalniach, a ja to poszerzam. Staram się, żeby ludzie (biorący udział w hipoterapii) mogli pojechać do lasu, na plażę, nad morze, bo to bardzo rozwija i inspiruje, a jednocześnie wciąga i zachęca do aktywności!
Flexi.pl: To też jest zupełnie inne doświadczenie, prawda?
Jerzy Ożga: Oczywiście!
Flexi.pl: Świetnie! Flexi.pl — portal pracy i aktywności dla osób 50, 60, 70 i więcej plus ukazuje doświadczenie oraz potencjał Pokolenia Flexi. A także wskazuje na szeroko rozumianą aktywność osób w wieku Flexi oraz inspiruje do działania. Dlatego też proszę powiedzieć, jak ważne w życiu są pasja i praca?
Jerzy Ożga: Nie wyobrażam sobie pracować bez pasji. Złośliwi twierdzą, że nigdy w życiu nie pracowałem, bo konie to moja pasja… Ale udało mi się połączyć pasję z formą zarabiania na życie, więc uważam, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem! I jak inspiruję młodych ludzi, czy ludzi, którzy są na zakrętach w swoim życiu, gdzie mają możliwość wyboru, to mówię im:
„Zapytaj się sam siebie, czy chciałbyś to robić, gdyby ci za to nie płacili?”.
Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to mówię: „Rób to!” — a mówię tak, dlatego, że pasja powoduje, że nie czujemy zmęczenia, sprawia, że jesteśmy kreatywni! Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy rano wstaję i zastanawiam się nad bezcelowością własnej egzystencji… Dla mnie ciągle doba jest za krótka, ciągle jest za mało czasu na to wszystko, co chcę zrobić.
Flexi.pl: Tak, dzień ma za mało godzin, bo praca jest naszą pasją i sprawia nam przyjemność! Dzięki temu nawet nie zauważamy, kiedy godziny „uciekają”.
Jerzy Ożga: Oczywiście, to powoduje jednocześnie, że człowiek chce to robić, że ciągle ma świeżość! Dzięki temu, że jestem wykładowcą na kilku uczelniach, piszę książki, a także jestem aktywny fizycznie (jazda konna) i jeszcze wymyślam różne inne zabawy typu: polo, horseball na koniach, łucznictwo konne… To wszystko powoduje, że mój ośrodek konny jest postrzegany jako miejsce na oczyszczenie głowy z niepotrzebnych myśli i nadmiaru emocji.
Przychodzą do mnie przeróżni ludzie, w różnym wieku – łączę pokolenia i się śmieję, że najmłodszą moją uczennicą była dziewczynka 4/5-letnia a najstarszą pani 104-letnia z Nowego Jorku, która miała wspaniałe serce i zafundowała z mężem pobyt ociemniałych dzieci w sanatorium.
Jak o tym się dowiedziałem, to zapytałem się: „A czy pani coś dla siebie kiedyś zrobiła? Czy ma pani jakieś marzenia?”. I jak pani powiedziała, że marzyłaby, żeby kiedyś jeździć konno, to odpowiedziałem: „Wie pani co, nie chcę być niedelikatny, ale musimy to zrobić teraz, bo za dużo to pani czasu nie ma”. Pani wsiadła na konia, przywieźliśmy ją nad morze i była przeszczęśliwa! Powiedziała: „Teraz spełniłam marzenie i mogę umrzeć”, odpowiedziałem: „Nie, nieprawda, teraz pani może żyć, jak najdłużej i opowiadać, że nawet w takim wieku marzenia można spełniać!”.
Występ podczas pokazów jazdy konnej na imprezach Targów Gdańskich, Zoologica, Polfood, 2004 r. Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Właśnie niedawno oglądałem program pt.: „Niebiańskie szlaki”, gdzie grali ludzie, którzy mają ponad 100 lat. Byli szczęśliwi, opowiadali o swojej pasji, i właśnie tym wspólnym mianownikiem pomiędzy nimi było to, że mieli pasje i ciągle pracowali. Dlatego, gdy byłem na targach pracy i aktywności Seniorów, to mówiłem: „Ludzie! Ruszcie się!”. „Nicnierobienie” jest najgorszą rzeczą, która może nas spotkać w życiu. A po covidzie, gdzie była izolacja społeczna, ludzie zapadali w głębokie depresje i zamiast chodzić do psychologa oraz brać tabletki, to trzeba znajdować takich ludzi jak ja! Po prostu natknąć się na nich!
Przyjeżdżają do mnie np. dziewczyny, którym związki się rozpadają… Ostatnio nawet były pilotki myśliwców bojowych, silne osobowości i one biedne, załamane, bo ich partnerzy zostawili, a ja im powiedziałem: „Słuchajcie! Wy się nie martwcie, bo to oni są sieroty, że nie docenili waszej nadzwyczajności!”. Dziewczyny były 2 tygodnie w moim ośrodku konnym, wyjechały roześmiane…
W ostatnim czasie robiłem też szkolenia z ludźmi z Ukrainy, bo w Jantarze, byłym ośrodku „Wiking” mieszka ok. 250 osób z tego kraju, więc wymyśliłem dla nich program pt.: „Ukraina na koń” i rejestruję tych ludzi w urzędzie pracy. Próbuję poprowadzić ich przez szkolenie pt.: „Wykwalifikowany pracownik do obsługi koni”, ale moim ukrytym zamiarem jest również to, aby oni przestali myśleć o tym, że wszystko stracili… Chcę, żeby znowu nabrali chęci do życia, i jak to opowiadałem na spotkaniu z 80 członkami Urzędów Powiatowych, to oni mówili, że to jest cud, bo ludzie z Ukrainy nie chcą się uczyć, szkolić… Ja im powiedziałem:
„Ludzie! Źle podchodzicie do tego, bo wy nie potraficie wejść w ich punkt widzenia, że oni naprawdę stracili wiele… Weźcie, zobaczcie, gdybyście wy stracili wszystko, czy wtedy by was interesowała nauka? Nie! Wtedy trzeba rzeczywiście im coś innego pokazać. Pokazać serce, pokazać, że jesteśmy z nimi, a jednocześnie zainteresować ich działaniami, które oni chcą wykonywać…”
Dzięki temu widzę uśmiechnięte twarze ludzi z Ukrainy na koniach… Staram się pomagać i realizować marzenia. Mówię im, aby wykorzystali to niedobre doświadczenie na to, aby później wrócić do swojego kraju i móc lepiej działać, odbudowywać wszystko.
Flexi.pl: Rozumiem, czyli konie mają również terapeutyczne działanie na ludzi, którzy Pana odwiedzają?
Jerzy Ożga: Tak! Niesamowite to jest. Już nieraz mówiłem, żeby nasi posłowie mieli częściej do czynienia z końmi… Może wówczas byliby uczciwsi i jednocześnie potrafiliby patrzeć dalej, bo koń jest koniem! On nie będzie robił nic wbrew sobie, jest naprawdę cierpliwym zwierzęciem, ale też niesamowicie uczciwym!
Dawniej ludzie mieli odpowiednie podejście do zwierząt! Dla nich traktowanie konia z szacunkiem było normalne, a dzisiaj, m.in. przez świat wirtualny, ludzie zapominają o normalności. Próbują zwierzęta uczłowieczyć, np. ubierają swoje psy w sweterki, a konie w nauszniki, czy ochraniacze — koń nie jest wówczas szczęśliwy! Natomiast ja pokazuję, że w moim ośrodku to jest rzeczywiście horse paradise, gdzie konie żyją po 30 (i więcej) lat. A u koni wiek mnoży się razy 4, czyli moje konie żyją po 120 lat! A to dlatego, że one przebywają w stadzie, bezpiecznie — wtedy są spokojne, wiedzą, że mogą ufać ludziom! Na moich koniach jeźdźcy zupełnie początkujący od razu mogą jechać w teren, w innym miejscu jest niemożliwe!
Podczas jazdy rozmawiamy i opowiadamy dowcipy — wszystko ze spokojem, bo koń jest bardzo wyczulony na to czy ktoś czuje strach, czy jest w stanie go opanować! Koń to zwierzę, którego podstawową bronią w momencie zagrożenia jest ucieczka. Jeżeli wytłumaczę to kursantom ze spokojem, to oni nagle się otwierają, zaczynają śpiewać…
Jazdę w ośrodku traktują jak terapię, bo śmiejemy się razem, a kursanci mogą otworzyć się przede mną i opowiedzieć o sobie. Wówczas jesteśmy dużo lepsi dla swojego otoczenia, dla rodziny — z tego powodu zrobię wszystko, żeby tym ludziom, którzy są zamknięci w domu, pokazać prawdziwą jazdę konną!
Ostatnio interesującą inicjatywę przeprowadziło Centrum Aktywności Seniora — zorganizowali targi pracy i aktywności Seniorów, na które wiele ludzi przyszło. Miałem wówczas swój boks i opowiadałem o koniach. Miałem monitor, na którym pokazywałem zainteresowanym, jak wygląda ośrodek, jazda konna i praca z końmi!
Jeśli osoby dojrzałe mają predyspozycje do opieki nad końmi i jazdy konnej, a także posiądą nową umiejętność, a co za tym idzie, zaczynają kogoś innego uczyć jeździectwa, to wówczas czują się dowartościowani, bowiem nie ma nic gorszego dla przedstawiciela Pokolenia Flexi, który odchodzi na emeryturę po długiej aktywności zawodowej, niż brak pomysłu na życie!
Często zapraszają mnie do różnych Rad Seniorów lub na spotkania. Nie jest to jednak do końca mój „świat”, bo osobom dojrzałym zadaję pytanie: „Czy ty zidiociałeś tylko dlatego, że poszedłeś na emeryturę? Nie! Ty się poczułeś gorszy, bo nie znalazłeś dla siebie sposobu...” A mówię tak zwłaszcza do ludzi, którzy byli na wysokich stanowiskach — dla nich brak pomysłu na siebie to jest trauma! Oni kiedyś wszystko mogli, a teraz stracili siłę i wiarę. A ja mówię: „Nie! Odwróć to i inaczej wykorzystuj swoje doświadczenie zawodowe, np. zrób wszystko żeby być mentorem w pewnych sprawach!”.
Dzisiejsza młodzież jest wspaniała! Potrafią się niesamowicie w świecie wirtualnym odnajdywać, ale nieraz wystarczy, że ktoś z doświadczeniem zada im pytanie albo otworzy drzwi, które wydają się nie do zdobycia. Wtedy jest wspaniale i jednocześnie dochodzi do połączenia pokoleń (młodych i starszych). Musimy dostrzegać, że człowiek dojrzały jest naprawdę interesujący, ale musimy również podchodzić do siebie z szacunkiem, bo szacunek powinien być w obie strony!
Flexi.pl: Dokładnie! Synergia pokoleń jest bardzo ważna, bo młodzi mogą się wiele nauczyć od starszego pokolenia! Mogą np. zdobyć doświadczenie, ale też dojrzali mogą czerpać m.in. inspiracje od ludzi młodych — to jest naturalne i warto to wspierać, bo międzypokoleniowe działanie ma sens i przynosi ogromną wartość.
Jerzy Ożga: Dlatego przypominam to nie raz i pokazuję m.in. poprzez pasję do jazdy konnej!
Wymyśliłem program pt.: „Herosi polskiego jeździectwa”, gdzie przybliżane są historie naszych starszych olimpijczyków — pokazuję je młodszym ludziom, bo często wydaje im się, że jeździectwo narodziło się teraz… A dzięki tym historiom, ciekawym doświadczeniom i opowiadaniom o dawnych czasach, przybliżamy młodym pokoleniom te chwile, bo oni nie rozumieją, np. starych komedii czy żartów. Stanie w kolejkach w sklepach, kartki na artykuły spożywcze, staranie się o paszport, aby wyjechać za granicę — to świat zupełnie dla nich obcy i inny, ale wart wspomnienia!
Dzisiaj cały świat stoi otworem dla młodych, ale to przeminie…
Moje pokolenie miało stabilizację życiową, na podwórkach, czy w domu jeżeli komuś działa się krzywda, to reagowaliśmy i pomagaliśmy, a dzisiaj jest anonimowość. Nie mogę się z tym pogodzić, że ludzie zamykają się w apartamentach, a podwórka zniknęły… Wiele miejsc zatraciło charakter społeczny, dzieciaki bawią się same, jest izolacja… Zdarza się, że uciekają z domów przez nadmiar obowiązków, brak dzieciństwa! Jak przychodzą do mnie, to jazda konna jest często przez ich opiekunów traktowana ekskluzywnie… Przychodzi mama, dumna, że jej dziecko gra na pianinie, mówi po francusku, tańczy i jeszcze ma jeździć na koniu. Wtedy reaguję i mówię:
„Moment, pani się zatrzyma! Kiedy to dziecko będzie miało czas na bycie dzieckiem?”.
Flexi.pl: Albo też czas dla siebie na chwilę spokoju.
Jerzy Ożga: Tak, oczywiście!
Flexi.pl: Według Michaela Korda „Kluczem do sukcesu jest poczucie, że twoja „praca” jest „grą”. Nie pracujesz, by „zarabiać na życie”, czy wypełniać swojego czasu, albo dlatego, że społeczeństwo, rodzina lub rodzice oczekują tego od ciebie. Pracujesz, ponieważ jest to najlepsza dostępna gra, jedyna, w której możesz zarabiać za to, co jest fajne”. Czy rezonuje to z Panem jako osobą czynną zawodowo?
Jerzy Ożga: W całości podpisuje się pod tym stwierdzeniem! Staram się moją pasję do koni przekazać uczniom (a miałem ich tysiące) i ludziom, którzy do mnie przyjeżdżają. Zawsze mówię: „Daj sobie szansę na spróbowanie — próbuj różnych rzeczy, tak jak potraw! Bo może to nie będzie odpowiedni smak, ale poznasz go i będziesz wiedział, dlaczego mówisz: „Nie”!”. Myślenie, że czegoś się nie spróbuje, tak na wszelki wypadek, jest błędne! Otwartość na nowe jest nam potrzebna do tego, żeby rzeczywiście to życie przeżyć, a nie tylko żyć… Najważniejsze, abyśmy mieli różne doświadczenia, bo nagle może okazać się, że iskierka, która jest początkiem pasji, zapali się w nas i odnajdziemy, to „coś”! A także będziemy czuć satysfakcję. Jeżeli jesteśmy spełnieni, to koło nas jest niesamowita aura i wielu ludzi!
Niektórzy pytają mnie: „Nie masz dosyć tych wszystkich ludzi, którzy się szwendają koło ciebie?”. Mówię: „Nie, bo oni są wspaniałymi ambasadorami tej idei!”. Zawsze żartuję, że chwila uśmiechu to jest rok życia dłużej. To rzeczywiście jest, jak nowa energia do działania i nawet, gdy coś by strzykało w krzyżu, to jeżeli działamy z pasją, to nas to pobudza! My nie musimy wtedy chodzić po ośrodkach zdrowia, brać tabletek, bo mamy antidotum, które sprawi, że przekroczymy „stówkę” w PESEL-u i nawet tego nie zauważymy!
Flexi.pl: Oczywiście! Myślę, że to jest właśnie piękne podsumowanie filmu, w którym brał Pan udział! A proszę powiedzieć, jak wygląda praca licencjonowanego trener Polskiego Związku Jeździeckiego?
Jerzy Ożga: Cały dzień jest zależny od tego czym się konkretnie zajmujemy. Jeśli chodzi o moje zadania, to jestem licencjonowanym trenerem Polskiego Związku Jeździeckiego, czyli mam możliwości prowadzenia treningów — uczniowie przychodzą, przygotowuję ich, np. do zawodów. Dodatkowo wprowadzam jeździectwo powszechne do Polski i jestem założycielem Komisji Jeździectwa Powszechnego przy PZJ-ocie. Uważam, że to jest sens całego jeździectwa.
Dzień układam tak:
Najpierw próbuję ustalić, kto, o której godzinie przychodzi, bo np. o godzinie X przychodzi jedna grupa, o godzinie Y kolejna, potem przychodzą kandydaci na instruktorów rekreacji ruchowej: „Jazda konna i hipoterapia”. Moim zadaniem jest zgranie tego wszystkiego w zależności od konkretnych obowiązków.
Natomiast dzień rozpoczynam o godzinie 7:30 od wizyty u koni. Idę zobaczyć, czy wszystko jest w porządku. Mam 33 konie, wszystkie muszę obejrzeć. Najpierw zaganiam konie spod wiat (u mnie konie są zawsze pod wiatami, żeby były szczęśliwe)! Następnie wchodzą do boksów, gdzie są czyszczone. Dostęp do siana mają non stop, do wody również, ale w boksach dostają paszę treściwą. Potem siodłam konie i przygotowuję je na zajęcia.
W piątki, soboty i niedziele jest zawsze dużo ludzi, ok. 50 dziennie, dlatego po 3 bardzo intensywnych dniach daję koniom czas na odpoczynek. Poniedziałek jest właśnie takim dniem, w którym konie mogą się zrelaksować. Wówczas mam czas na dodatkowe sprawy, na które w inne dni mam za mało czasu, czyli wszelkie „sprawy papierkowe”, wizyty w biurze rachunkowym, czy wywiad z Flexi.pl.
Flexi.pl: Czy aktualne ma Pan otwarte zapisy na zajęcia? W jaki sposób zainteresowane osoby mają się do Pana zgłosić?
Jerzy Ożga: Zazwyczaj jest tak, że osoby zainteresowane dzień wcześniej umawiają się ze mną i wspólnie planujemy wizytę w ośrodku. Wszystko zależy od typów zajęć. Można się u mnie nauczyć jeździć konno i tak lekko żartując, mówię, że u mnie jest najszybsza szkoła jazdy konnej w Europie, po 5/10 lekcjach już swobodnie można podróżować na koniu! Jazda konna jest sztuką swego rodzaju, tak jak malarstwo, gra na skrzypcach… Można się doskonalić całe życie, ale żeby spokojnie pojechać w teren, kłusować, galopować to (w moim ośrodku) wystarczy 5 lekcji. W innym miejscu jest to niemożliwe, bo kursanci muszą jeździć, np. pół roku na sznurku, a ja wymyśliłem inną metodę. Jest skuteczna i bezpieczna.
Bardzo dużo ludzi przyjeżdża i spełniają różnego rodzaju marzenia np. uczą się i swoje dzieci jeździć na koniu, czy też chcą zorganizować przejażdżki okazjonalne na rocznicę ślubu itd. Często przyjeżdżają panny młode na wieczór panieński, wsiadają w sukienkach, szpilkach na konia i jadą…!
Różne okazje wymyślają, ale jak to ma być kwestia sporadycznej wizyty, to po prostu wystarczy dzień wcześniej zadzwonić. Wówczas patrzę, jakie mam możliwości. Wiąże się to z tym, że mam wykłady na uczelniach i oceniam hodowlane konie na wystawach (w związku z tym, że współpracuję z Pomorskim Związkiem Hodowców Koni w Malborku). Niedawno miałem również audycje radiowe pt.: „4 kopyta na 4 pory roku”, a jakiś czas temu zgłosił się do mnie pewien pan i może będziemy mieć audycję w Radio Biznes – program, który będzie miał odczarowywać mity związane z jeździectwem, pokazywać walory tej dyscypliny i zachęcić wszystkich, niezależnie od wieku i sprawności, do jego uprawnia.
Flexi.pl: Jak znaleźć kontakt do Pana?
Jerzy Ożga: W zasadzie to jak wpiszecie w przeglądarkę internetową: Jerzy Ożga, trener jazdy konnej albo „Buffalo Bill, kontakt” to powinien pojawić się numer telefonu do mnie. To jest najprostsza droga, bo ze stroną internetową miałem lekkie zawirowania. A poza tym wolę, jak ludzie dzwonią i wtedy uzyskują konkretne informacje. Jestem również na wykazie licencjonowanych trenerów Polskiego Związku Jeździeckiego.
A tak nawiasem mówiąc, „Buffalo Bill” był to William Frederick Cody, który w 1906 roku przyjechał do Polski z Dzikiego Zachodu. Chciałem uczcić 100-lecie wizyty Buffalo Billa w Polsce, dlarego też wpadłem na pomysł i nazwałem mój ośrodek jeździecki na jego cześć! Stąd wzięła się nazwa ośrodek jeździecki „Buffalo Bill” w Jantarze!
Nasz ośrodek odwiedza bardzo wielu różnych ludzi m.in. z ambasady amerykańskiej, więźniowie, bezdomni, aktorzy, ambasadorowie różnych krajów, dlatego zachęcam do kontaktu, bo to jest zupełnie inne miejsce! Ludzie odkrywają mój ośrodek, zwłaszcza po tym, jak zrobili o mnie film pt.: „Zaklinacz koni”. Informacja rozprzestrzeniła się na cały świat! I nagle telefony! Dzwoni ambasador Australii, czy nie chcę w prezencie od jakiegoś hodowcy przyjąć konia, bo on chciałby, aby jego koń był szczęśliwy i żeby trafił właśnie do mnie!
Mój ośrodek to jest z jednej strony szkoła jazdy konnej, ale w zasadzie to również mały salonik towarzyski, w którym różne osoby z wieloma problemami spotykają się i nagle rozwiązują problemy między sobą! Uwielbiam, jak ludzie dogadują się albo nawiązują znajomości, biznesy, czy przyjaźnie! Temu właśnie ma służyć ośrodek! Ludzie wypuszczają ciśnienie, które się w nich skumulowało. Pomagam kursantom i zawsze uspokajam, mówiąc, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Wtedy oni zaczynają znowu oddychać, patrzeć, widzieć drugiego człowieka!
Występy w Jantarze. Źródło: archiwum prywatne Jerzego Ożgi.
Zachęcam też rodziców, aby przyszli do ośrodka, bo mam autorski produkt: „Urban Cowboy”. Jest to projekt, w którym zainteresowani 3 dni jeżdżą na koniach, karmią je, a na koniec mówią, że to był najwspanialszy czas w ich życiu, bo w końcu przestali pędzić! W końcu okazuje się, że można odkrywać siebie nawzajem, tylko ktoś musi stworzyć do tego warunki!
Flexi.pl: Świetnie! Dziękujemy za tę rozmowę!
Wywiad z ramienia Flexi.pl przeprowadziła Adrianna Lewandowska, Social Media and Content Specialist.